A chodzisz i ruszasz siÄ™ jak parafijanka.
Już ja temu wszystkiemu na przyszłość zaradzę,
Od dziś zacznę, dziś ciebie na świat wyprowadzę,
Do salonu, do gości, - gości mamy siła,
Patrzajżeż, ażebyś mnie wstydu nie zrobiła".
Zosia skoczyła z miejsca i klasnęła w dłonie,
I ciotce zawisnÄ…wszy oburÄ…cz na Å‚onie,
Płakała i śmiała się na przemian z radości.
"Ach, Ciociu! już tak dawno nie widziałam gości;
Od czasu, jak tu żyję z kury i indyki,
Jeden gość, co widziałam, to był gołąb dziki;
Już mi troszeczkę nudno tak siedzieć w alkowie,
Pan Sędzia nawet mówi, że to źle na zdrowie".
"Sędzia, przerwała ciotka, ciągle mi dokuczał,
Źeby cię na świat wywieść, ciągle pod nos mruczał,
Źe już jesteś dorosła; sam nie wie, co plecie,
Dziaduś, nigdy na wielkim niebywały świecie.
Ja wiem lepiej, jak długo trzeba się sposobić
Panience, by wyszedłszy na świat, efekt zrobić.
Wiedz Zosiu, że kto rośnie na widoku ludzi,
Choć piękny, choć rozumny, efektów nie wzbudzi,
Gdy go wszyscy przywykną widzieć od maleńka.
Lecz niechaj ukształcona, dorosła panienka
Nagle ni stąd, ni zowąd przed światem zabłyśnie,
Wtenczas każdy się do niej przez ciekawość ciśnie,
Wszystkie jej ruchy, rzuty oczu jej uważa,
Słowa jej podsłuchiwa i drugim powtarza;
A kiedy wejdzie w modę raz młoda osoba,
Każdy ją chwalić musi, choć i nie podoba.
Znaleźć się, spodziewam się, że umiesz; w stolicy
Urosłaś. Choć dwa lata mieszkasz w okolicy,
Nie zapomniałaś jeszcze całkiem Peterburka.
No, Zosiu, toaletę rób, dostań tam z biurka,
Nagotowane znajdziesz wszystko do ubrania.
Spiesz się, bo lada chwila wrócą z polowania".
Wezwano pokojowę i służącą dziewkę;
W naczynie srebrne wody wylano konewkÄ™,
Zosia, jak wróbel w piasku, trzepioce się; myje
Z pomocą sługi ręce, oblicze i szyję.