lektory on-line

Syzyfowe prace - Stefan Żeromski - Strona 94

— Ależ, Radek, linię *F* *G* trzeba poprowadzić na lewo…
Wzburzony i drżący uczeń starł ją i bezwładnie opuścił ręce. Czarne płatki latały mu przed oczyma,
gruczoły wydzielające ślinę nie funkcjonowały prawidłowo, a usta schły, kurczyły się i drgały. Wtedy
z przedostatniej ławy wysunął głowę Tymkiewicz i donośnie po polsku szepnął:
— Wojtek, ady k'sobie!
Radek właśnie w owej chwili zebrał się w kupę, machnął linię prawidłowo i zaczął wybornie
dowodzić. Śmiech ogólny zabrzmiał w klasie. Nawet zimny Nogacki, karcąc Tymkiewicza za
odezwanie się podczas lekcji „w innym języku”, miał na wargach uśmieszek wesoły. Radek prędko
skończył teoremę, rozwiązał zadanie geometryczne i obdarzony stopniem bardzo dobrym wrócił na
miejsce.
Po skończonej lekcji wstał zaraz z ławy, nim jeszcze profesor wyszedł z klasy, szybko z zagryzioną
wargą przybiegł do Tymkiewicza i od lewicy ściśniętą pięścią uderzył go w zęby raz, drugi…
Napadnięty porwał się do bójki, ale Radek chwycił go za szyję mocną swoją garścią, trzasnął nim
kilkakroć, przywlókł do muru i zaczął bić po chamsku, raz koło razu, w zęby, w gardło, w nos, w
szczękę. Nim zdołano rozerwać walczących, już z nosa i ust Tymkiewicza krew się puściła
strumieniem. Całej awanturze nauczyciel przyglądał się z katedry. Gdy skrwawionego i bladego jak
trup Tymkiewicza złożono na ławce, Nogacki wyszedł zamykając drzwi i rozkazując wszystkim zostać
na swych miejscach. Po upływie kilkunastu minut wszedł do sali Kriestoobriadnikow, inspektor,
gospodarz klasy, jego pomocnik i kilku nauczycieli. Radek stał w ławce z głową zwieszoną. Łzy kapały
z rzadka z jego rzęs i rozpryskiwały się zlatując na wierzch ławy. Dyżurny w krótkich słowach
przedstawił całe zajście. Nogacki to potwierdził. Tymkiewicz miał twarz zmasakrowaną, jedno oko
podbite i wciąż jeszcze krwi pełne usta. Dyrektor wysłuchał całej sprawy z uwagą i rzekł do
nauczycieli obecnych:
— Zdaje mi się, panowie, że nie będę w niezgodzie z Radą Pedagogiczną, jeżeli Radka wydalę z
gimnazjum. Jest to rozbójnik, nie uczeń. Jest to cham, istotny cham…
Po chwili zwrócił się do winowajcy:
— Radek, ja pana wydalam z gimnazjum raz na zawsze.
To rzekłszy, zalecił gospodarzowi klasy, ażeby Tymkiewicza nazajutrz po wyzdrowieniu wpakować
na cztery godziny do kozy, a Radka z listy wykreślić — i odszedł ze świtą. Gospodarz wejrzał ze
współczuciem na Jędrka i z żalem w głosie wymówił:
— Cóż robić… musisz pan zaraz opuścić gimnazjum.
Radek zgarnął swe książki i kajety do tornistra, zarzucił go na plecy i wyszedł, złożywszy ukłon
gospodarzowi klasy, jakby się oddalał na pauzę. Było już po dzwonku. Korytarz i schody
opustoszały. Z którejś klasy dawał się słyszeć równy głos nauczyciela fizyki:
— W tym celu bierzemy dwa pręty metalowe…
Radek szedł po schodach noga za nogą, bezwładnie myśląc: „w tym celu bierzemy dwa pręty
metalowe… w tym celu bierzemy…” Był spokojny, choć serce jego z bolesną siłą tłukło się o żebra, a
zimne dreszcze przeszywały ciało i kości. Minął przedsionek, wyszedł na dziedziniec i tam zakręcił
się na miejscu. W owej chwili przypomniał sobie ułamany badyl głogu, a raczej zrośnięte z nim
Nasi Partnerzy/Sponsorzy: Wartościowe Virtualmedia strony internetowe, Portal farmeceutyczny najlepszy i polecany portal farmaceutyczny,
Opinie o ośrodkach nauki jazy www.naukaprawojazdy.pl, Sprawdzony email marketing, Alfabud, Najlepsze okna drewniane Warszawa w Warszawie.

Valid XHTML 1.0 Transitional