lektory on-line

Potop - Henryk Sienkiewicz - Strona 879

tym Częstochowę osłaniał, króla w wąwozach bronił? Kto Bogusława usiekł? Kto pierwszy
wniósł miecz i ogień do Prus Elektorskich?! A owo i teraz na Źmudzi prawie już nie masz
nieprzyjaciół.
Tu pan Andrzej uczuł to, co czuje sokół, gdy rozciągnąwszy skrzydła wzbija się wyżej i
wyżej! Przeciągające chorągwie witały go gromkim okrzykiem, a on głowę podniósł i pytał
sam siebie: "Dokąd też dolecę?" - I twarz mu spłonęła, bo w tej chwili wydało mu się, że
hetmana w sobie nosi. Lecz ta buława, jeżeli go dojdzie, to dojdzie z pola, z ran, z
zasługi, z chwały. Nie zamigoce mu już nią przed oczyma żaden zdrajca, jak w swoim czasie
migotał Radziwiłł, jeno wdzięczna ojczyzna włoży mu ją w dłoń z woli królewskiej. A jemu,
nie troskać się o to, kiedy to przyjdzie, jeno bić i bić- bić jutro, jak pobił wczoraj!
Tu rozbujała wyobraźnia kawalerska powróciła do rzeczywistości. Dokąd ma ruszyć z
Troupiów, w jakim nowym miejscu o Szwedów zahaczyć?
Wtem przypomniały mu się listy oddane przez Akbah-Ułana, a znalezione przy trupie
Hamiltona; sięgnął więc ręką w zanadrze, wydobył, spojrzał i zaraz zdumienie odbiło się
na jego twarzy.
Na liście bowiem stał wyraźnie napis, niewieścią skreślony ręką:
"Do JMP Babinicza, pułkownika wojsk tatarskich i wolentarskich."
- Do mnie?... -rzekł pan Andrzej.
Pieczęć była złamana, więc prędko otworzył list, uderzył wierzchem dłoni po papierze i
począł czytać.
Ale jeszcze nie skończył, gdy mu ręce zadrgały, zmienił się na twarzy i zakrzyknął:
- Pochwalone imię Pańskie! Boże miłosierny! oto i nagroda dochodzi mnie z rąk Twoich!
Tu chwycił podnóże krzyża w obie ręce i płową czupryną począł bić w cokół. Inaczej
dziękować Bogu w tej chwili nie umiał, na więcej słów modlitwy się nie zdobył, bo radość
objęła go do wichru podobna i aż hen, pod niebo uniosła.
Oto list był od Anusi Borzobohatej. Szwedzi znaleźli go przy Jurku Billewiczu, a teraz
przez drugiego trupa doszedł rąk Kmicicowych. W głowie pana Andrzeja tysiączne myśli
przelatywały z szybkością strzał tatarskich.
Więc Oleńka była nie; w puszczy, ale w partii billewiczowskiej? I on właśnie ocalił ją, a
z nią razem te Wołmontowicze, które niegdyś za kompanionów z dymem puścił! Widocznie ręka
boska kierowała jego krokami tak, aby za jednym zamachem wynagrodził za wszystkie krzywdy
i Oleńce, i Laudzie. Oto zmazane jego winy! Możeli ona teraz mu nie przebaczyć albo ta
szara brać Iaudańska? Mogąli go nie błogosławić? I co powie umiłowana dziewczyna, która
go za zdrajcę uważa, gdy się dowie, że ów Babinicz, który Radziwiłła obalił, który po pas
nurzał się we krwi niemieckiej i szwedzkiej, który na Źmudzi nieprzyjaciela wygniótł,
wyniszczył, do Prus i Inflant przepędził, to on, to Kmicic, ale już nie zabijaka, nie
banit, nie zdrajca, jeno obrońca wiary, króla, ojczyzny!
A przecie zaraz po przestąpieniu granicy żmudzkiej byłby pan Andrzej na cztery strony
świata rozgłosił, kim jest ów przesławny Babinicz, i jeśli tego nie uczynił, to jeno
Nasi Partnerzy/Sponsorzy: Wartościowe Virtualmedia strony internetowe, Portal farmeceutyczny najlepszy i polecany portal farmaceutyczny,
Opinie o ośrodkach nauki jazy www.naukaprawojazdy.pl, Sprawdzony email marketing, Alfabud, Najlepsze okna drewniane Warszawa w Warszawie.

Valid XHTML 1.0 Transitional