lektory on-line

Syzyfowe prace - Stefan Żeromski - Strona 88

na kotlety, gdy wtem drzwi się roztwarły i szlachcic, który zabrał był Radka na wózek, zawołał:
— No, filozofie, jak się tam wabisz… kim!
Radek niby automat, w swym tornistrze na plecach, posunął się naprzód, przekroczył wysoki próg i
stanął w komnacie oświetlonej lampą wiszącą. Środek tego pokoju zajęty był przez duży stół
nakryty odrapaną tu i owdzie ceratą. Za nim, między dwoma oknami, mieściła się rozległa sofa,
obok występowała na sam środek stancji wielka czarna szafa. Na sofie siedziała pani widocznie
bardzo małego wzrostu, gdyż głowę jej, ozdobioną wyniosłym zwojem przyprawionych warkoczy,
ledwie było widać zza krawędzi stołu. Obok tej pani stał chłopiec lat zapewne dwunastu, z małymi
ślepkami, twarzą podługowatą i jakoś niemile uśmiechniętą. Chłopiec ten bez ustanku kołysał się na
prawo i lewo, jak to czynią arabskie konie, które wieziono przez morze. Zza ramion chłopca i damy
siedzącej wyglądała dziewczynka bardzo do tych dwojga podobna, lecz obdarzona wzrokiem
bystrzejszym. Na rogu stołu, w świetle lampy stał jegomość średniego wzrostu, łysy, marsowaty, z
zadartymi do góry wąsami i potężnym orlim nosem. Protektor Jędrka, gdy ten wszedł i składał
ukłon, rzekł głośno:
— To właśnie jest ów piątoklasista. Macie go we własnej osobie.
— Aha — rzekł pan z zadartymi wąsami — aha!… Więc idziesz, kochanku, do szkół, do klasy piątej?
— Tak jest… — wykrztusił Radek.
— Bardzo to jest pięknie z twojej strony, że się garniesz do nauki, bardzo to pochlebnie… Czy masz
tu znajomych albo krewnych?
— Nie mam, proszę łaski pana.
— A czy jesteś przynajmniej pewny, że w klasie piątej będzie miejsce dla ciebie?
— Mam patent…
— Hm… ja poszukuję niedrogiego korepetytora do syna. Gdybyś wszedł do gimnazjum, to kto wie…
może byś znalazł u mnie stół, stancję, światło, pranie, opał i wszelkie wygody.
Po grzbiecie Radka prześliznął się mrożący dreszcz, a w duszy jego zadrżał i skonał jak gdyby czyjś
okrzyk: „O Boże, Boże!…”
— Władzio przeszedł do klasy pierwszej… — rzekła dama tonem wyniosłym i melancholijnym.
— Jest to chłopiec w całym znaczeniu tego wyrazu zdolny, ale z łaciną nie da sobie rady.
— Tak, z łaciną nie da sobie rady… — powtórzył Jędrek z głębokim przeświadczeniem.
— A więc zgadzasz się kawaler? — zapytał nagle szlachcic przyjezdny, kładąc na tornistrze Radka
potężną prawicę.
— Zgadzam się, proszę wielmożnego pana, a jakże, zgadzam się…
— Może mi pana zarekomendujesz, Alfonsie? — wycedziła tymczasem dama do Radkowego
protektora.
— A prawda. Nie wiem nawet, jak się nazywasz…
— Nazywam się Andrzej Radek.
Chłopiec i dziewczynka mrugnęli znacząco i trącili się łokciami.
— A ja nazywam się Płoniewicz — rzekł ojciec małego ucznia.
Przyjezdny nie wyjawił Radkowi swego nazwiska. Zacierał w czasie tej rozmowy ręce chodząc
Nasi Partnerzy/Sponsorzy: Wartościowe Virtualmedia strony internetowe, Portal farmeceutyczny najlepszy i polecany portal farmaceutyczny,
Opinie o ośrodkach nauki jazy www.naukaprawojazdy.pl, Sprawdzony email marketing, Alfabud, Najlepsze okna drewniane Warszawa w Warszawie.

Valid XHTML 1.0 Transitional