siły, więc dlatego chciał go wykupić. Lecz Pansa wolał zatrzymać i pieniądze, i niewolnika. Tak
mówiąc, znów począł płakać, ja zaś pomieszałem z jego łzami moje, co mi przyszło łatwo z powodu
dobroci serca i strzykania w nogach, którego ze zbytniego chodzenia dostałem. Począłem też przy
tym narzekać, że przyszedłszy przed kilku dniami z Neapolis, nie znam nikogo z braci, nie wiem,
gdzie się zbierają, by modlić się razem. On zdziwił się, że mi chrześcijanie z Neapolis nie dali listów
do rzymskich braci, alem mu powiedział, że mi je ukradziono w drodze. Wówczas rzekł mi, bym
przyszedł w nocy nad rzekę, a on mnie z braćmi pozna, ci zaś doprowadzą mnie do domów
modlitwy i do starszych, którzy rządzą gminą chrześcijańską. Co usłyszawszy ucieszyłem się tak, iż
dałem mu sumę potrzebną na wykupienie syna, w tej nadziei, że wspaniały Winicjusz w dwójnasób
mi ją powróci…
— Chilonie — przerwał Petroniusz — w twoim opowiadaniu kłamstwo pływa po powierzchni
prawdy jak oliwa po wodzie. Przyniosłeś wiadomości ważne, temu nie przeczę. Twierdzę nawet, że
na drodze do odszukania Ligii wielki krok został uczyniony, lecz ty nie omaszczaj kłamstwem swych
nowin. Jak się nazywa ów starzec, od którego dowiedziałeś się, że chrześcijanie poznają się za
pomocÄ… znaku ryby?
— Eurycjusz, panie. Biedny, nieszczęśliwy starzec! Przypomniał mi Glauka lekarza, którego broniłem
od zbójców, i tym mnie głównie wzruszył.
— Wierzę, że go poznałeś i że potrafisz skorzystać z tej znajomości, aleś mu pieniędzy nie dał. Nie
dałeś mu ani asa, rozumiesz mnie! Nie dałeś nic!
— Alem mu pomógł dźwigać wiadra i o jego synu mówiłem z największym współczuciem. Tak,
panie! Cóż się może ukryć przed przenikliwością Petroniusza? A więc nie dałem mu pieniędzy, a
raczej dałem mu je, ale tylko w duszy, w umyśle, co, gdyby był prawdziwym filozofem, powinno mu
było wystarczyć… Dałem zaś dlatego, żem uznał taki postępek za niezbędny i pożyteczny, albowiem
pomyśl, panie, jak by on mi zjednał od razu wszystkich chrześcijan, jaki do nich przystęp otworzył i
jaką wzbudził w nich ufność.
— Prawda — rzekł Petroniusz — i powinieneś to był uczynić.
— Właśnie dlatego tu przychodzę, abym mógł to uczynić.
Petroniusz zwrócił się do Winicjusza:
— Każ mu wyliczyć pięć tysięcy sestercji, ale w duszy, w umyśle…
Lecz Winicjusz rzekł:
— Dam ci pachołka, który poniesie sumę potrzebną, ty zaś powiesz Eurycjuszowi, że pachołek jest
twoim niewolnikiem, i wyliczysz staremu przy nim pieniądze. Ponieważ jednak przyniosłeś
wiadomość ważną, otrzymasz drugie tyle dla siebie. Przyjdź po pachołka i po pieniądze dziś wieczór.
— Oto prawdziwy cezar!— rzekł Chilon. — Pozwolisz, panie, że ci zadedykuję moje dzieło, ale
pozwolisz także, że dziś wieczór przyjdę tylko po pieniądze, albowiem Eurycjusz powiedział mi, że
wyładowano już wszystkie tratwy, a nowe przyholują z Ostii dopiero za dni kilka. Pokój niech będzie
z wami! Tak się żegnają chrześcijanie… Kupię sobie niewolnicę, to jest, chciałem powiedzieć:
niewolnika. Ryby łapią się na wędkę, a chrześcijanie na rybę. Pax vobiscum! Pax!… Pax!… Pax!…
Rozdział piętnasty