lektory on-line

Potop - Henryk Sienkiewicz - Strona 707

spoglÄ…dali, to dla nas lepiej.
Za czym ruszyli końmi i po chwili byli przed dworem gorzyckim. Przed bramą zeskoczyli z
kulbak i zdjąwszy czapki, szli dalej piechotą, bo sam król był przed domem.
Ujrzeli tedy moc jenerałów i oficerów bardzo świetnych. Był tam stary Wittenberg, Duglas,
Loewenhaupt, Miller, Eriksen i wielu innych. Wszyscy siedzieli na ganku, nieco za królem,
którego krzesło wysunięte było naprzód, i patrzyli na krotofilę, którą Karol Gustaw sobie
z jeńcem wyprawiał. Roch rozciągnął właśnie dopiero co dwunastego rajtara i stał w
porozrywanym przez zapaśników kubraku, zdyszany i spocon wielce. Ujrzawszy wuja w
towarzystwie Kmicica i Wołodyjowskiego, rozumiał zrazu, że ich również w niewolę wzięto,
więc wytrzeszczył oczy i otworzył usta, za czym postąpił parę kroków, lecz Zagłoba dał mu
znak ręką, by stał spokojnie, sam zaś postąpił z towarzyszami przed oblicze królewskie.
Sadowski począł prezentować wysłanników, oni zaś kłaniali sią nisko, jak obyczaj i
etykieta nakazywała, następnie Zagłoba oddał pismo Czarnieckiego.
Król wziął list i począł czytać, tymczasem towarzysze przypatrywali mu się z ciekawością,
bo nigdy go przedtem nie widzieli. Był to pan w kwiecie wieku, na twarzy tak smagły,
jakoby się Włochem albo Hiszpanem urodził. Długie pukle czarnych jak krucze skrzydła
włosów spadały mu wedle uszu aż na ramiona. Z blasku i barwy oczu przypominał Jeremiego
Wiśniowieckiego, jeno brwi miał bardzo do góry podniesione, jak gdyby się dziwił
ustawicznie. Natomiast w miejscu, gdzie się brwi schodzą, czoło podnosiło mu się w duże
wypukłości, które czyniły go do Iwa podobnym; głęboka zmarszczka nad nosem, nie schodząca
nawet wówczas, gdy się śmiał, nadawała jego twarzy wyraz groźny i gniewny. Wargę dolną
miał tak wysuniętą naprzód, jak Jan Kazimierz, jeno twarz tłustszą i większy podbródek;
wąsy nosił na kształt sznureczków, nieco na końcach rozszerzonych W ogóle oblicze jego
zwiastowało nadzwyczajnego człowieka, jednego z takich, którzy chodząc po ziemi, krew z
niej wyciskają. Była w nim wspaniałość i duma monarsza, i siła Iwia, i lotność geniuszu,
jeno, choć uśmiech łaskawy nie schodził mu nigdy z ust, nie było owej dobroci serca,
która takim łagodnym światłem oświeca od wewnątrz lica, jak lampka wstawiona w środek
alabastrowej urny.
Siedział tedy w, fotelu ze złożonymi na krzyż nogami, których potężne łydki rysowały się
wyrażnie spod czarnych pończoch, i mrugając, wedle zwyczaju, oczyma, czytał z uśmiechem
list Czarnieckiego. Nagle, podniósłszy powieki, spojrzał na pana Michała i rzekł:
- Poznaję natychmiast waćpana: tyś to usiekł Kanneberga.
Wszystkie oczy zwróciły się natychmiast na Wołodyjowskiego, któren ruszył wąsikami,
skłonił się i odrzekł:
- Do usług waszej królewskiej mości.
- Jaka szarża? -pytał król.
- Pułkownik chorągwi laudańskiej.
- Gdzieś dawniej służył?
- U wojewody wileńskiego.
Nasi Partnerzy/Sponsorzy: Wartościowe Virtualmedia strony internetowe, Portal farmeceutyczny najlepszy i polecany portal farmaceutyczny,
Opinie o ośrodkach nauki jazy www.naukaprawojazdy.pl, Sprawdzony email marketing, Alfabud, Najlepsze okna drewniane Warszawa w Warszawie.

Valid XHTML 1.0 Transitional