lektory on-line

Quo vadis - Henryk Sienkiewicz - Strona 65

Winicjusz, który był także przesądny, spojrzał na Petroniusza z nagłym, ogromnym niepokojem.
— Jeśli Ursus nie mógł mieć ludzi do pomocy i nie mógł sam jeden jej porwać, to kto ją porwał?
Lecz Petroniusz począł się śmiać.
— Widzisz — rzekł — uwierzą, skoro i ty już na wpół wierzysz. Taki jest nasz świat, który drwi z
bogów. Uwierzą i nie będą jej szukali, a my tymczasem umieścimy ją gdzieś daleko od miasta, w
jakiejś mojej lub twojej willi.
— Jednakże kto mógł jej pomóc?
— Jej współwyznawcy — odpowiedział Petroniusz.
— Jacy? Jakież ona czci bóstwo? Powinien bym wiedzieć lepiej od ciebie.
— Każda niemal kobieta w Rzymie czci inne. Jest rzeczą niezawodną, że Pomponia wychowała ją w
czci dla tego bóstwa, które sama wyznaje, jakie zaś wyznaje, nie wiem. Jedna jest rzecz pewna, że
nikt nie widział jej, by w którejkolwiek z naszych świątyń ofiarowała naszym bogom. Oskarżano ją
nawet, że jest chrześcijanką, ale to rzecz niepodobna. Sąd domowy oczyścił ją z tego zarzutu. O
chrześcijanach mówią, że nie tylko czczą oślą głowę, ale są nieprzyjaciółmi rodzaju ludzkiego i
dopuszczają się najbezecniejszych zbrodni. Zatem Pomponia nie może być chrześcijanką, gdyż
cnota jej jest znaną, a nieprzyjaciółka rodzaju ludzkiego nie obchodziłaby się tak z niewolnikami, jak
ona się obchodzi.
— W żadnym domu nie obchodzą się z nimi tak jak u Aulusów — przerwał Winicjusz.
— Więc widzisz. Pomponia wspominała mi o jakimś bogu, który ma być jeden, wszechmocny i
miłosierny. Gdzie pochowała wszystkich innych, to jej rzecz, dość, że ten jej Logos nie byłby chyba
bardzo wszechmocny, a raczej musiałby być marnym bogiem, gdyby miał tylko dwie czcicielki, to
jest Pomponię i Ligię z dodatkiem ich Ursusa. Musi ich być więcej, tych wyznawców, i ci dali pomoc
Ligii.
— Ta wiara każe przebaczać — rzekł Winicjusz. — Spotkałem u Akte Pomponię, która powiedziała
mi: „Niech ci Bóg przebaczy krzywdę, jaką wyrządziłeś Ligii i nam.”
— Widocznie ich bóg to jakiś curator bardzo dobrowolny. Ha, niechże ci przebaczy, a na znak
przebaczenia niechaj ci wróci dziewczynę.
— Ofiarowałbym mu jutro hekatombę. Nie chcę jadła ni kąpieli, ni snu. Wezmę ciemną lacernę i
pójdę włóczyć się po mieście. Może ją w przebraniu znajdę. Chory jestem!
Petroniusz spojrzał na niego z pewnym politowaniem. Istotnie, oczy Winicjusza podsiniały, źrenice
świeciły gorączką; nie ogolony rano zarost powlókł ciemnym pasem jego silnie zarysowane szczęki,
włosy miał w nieładzie i wyglądał naprawdę jak chory. Iras i złotowłosa Eunice patrzyły na niego
także ze współczuciem, lecz on zdawał się ich nie widzieć i obaj z Petroniuszem tak nic nie zważali na
obecność niewolnic, jak by nie zważali na kręcące się koło nich psy.
— Gorączka cię trawi — rzekł Petroniusz.
— Tak jest.
— Więc posłuchaj mnie… Nie wiem, co by ci zapisał lekarz, ale wiem, jak ja bym postąpił na twoim
miejscu, ja. Oto zanim się tamta odnajdzie, poszukałbym w innej tego, czego mi wraz z tamtą
zabrakło. Widziałem w twojej willi ciała wyborne. Nie przecz mi… Wiem, co jest miłość, i wiem, że
Nasi Partnerzy/Sponsorzy: Wartościowe Virtualmedia strony internetowe, Portal farmeceutyczny najlepszy i polecany portal farmaceutyczny,
Opinie o ośrodkach nauki jazy www.naukaprawojazdy.pl, Sprawdzony email marketing, Alfabud, Najlepsze okna drewniane Warszawa w Warszawie.

Valid XHTML 1.0 Transitional