Azji przespałem jedną noc w świątyni Mopsusa, aby mieć sen wróżebny. Otóż we śnie pojawił mi
się sam Mopsus i zapowiedział, że w życiu moim nastąpi wielka przemiana przez miłość.
— Słyszałem, jak Pliniusz mówił, że nie wierzy w bogów, ale wierzy w sny i być może, że ma
słuszność. Moje żarty nie przeszkadzają mi też myśleć czasem, że naprawdę jest tylko jedno
bóstwo, odwieczne, wszechwładne, twórcze — Venus Genitrix. Ona skupia dusze, skupia ciała i
rzeczy. Eros wywołał świat z chaosu. Czy dobrze uczynił, to inna rzecz, ale gdy tak jest, musimy
uznać jego potęgę, choć wolno jej nie błogosławić…
— Ach, Petroniuszu! Łatwiej na świecie o filozofię niż o dobrą radę.
— Powiedz mi, czego ty właściwie chcesz?
— Chcę mieć Ligię. Chcę, by te moje ramiona, które obejmują teraz tylko powietrze, mogły objąć ją
i przycisnąć do piersi. Chcę oddychać jej tchnieniem. Gdyby była niewolnicą, dałbym za nią Aulusowi
sto dziewcząt z nogami pobielonymi wapnem na znak, że je pierwszy raz wystawiono na sprzedaż.
Chcę ją mieć w domu moim dopóty, dopóki głowa moja nie będzie tak biała, jak szczyt Soracte w
zimie.
— Ona nie jest niewolnicą, ale ostatecznie należy do familii Plaucjusza, a ponieważ jest dzieckiem
opuszczonym, może być uważana jako alumna. Plaucjusz mógłby ci ją odstąpić, gdyby chciał.
— To chyba nie znasz Pomponii Grecyny. Zresztą oboje przywiązali się do niej jak do własnego
dziecka.
— Pomponię znam. Istny cyprys. Gdyby nie była żoną Aulusa, można by ją wynajmować jako
płaczkę. Od śmierci Julii nie zrzuciła ciemnej stoli i w ogóle wygląda, jakby za życia jeszcze chodziła
po łące porosłej asfodelami. Jest przy tym univira, a więc między naszymi cztero— i pięciokrotnymi
rozwódkami jest zarazem Feniksem… Ale… czy słyszałeś, że Feniks jakoby naprawdę wylągł się
teraz w górnym Egipcie, co mu się zdarza nie częściej jak raz na pięćset lat?
— Petroniuszu! Petroniuszu! O Feniksie pogadamy kiedy indziej.
— Cóż ja ci powiem, mój Marku. Znam Aula Plaucjusza, który lubo nagania mój sposób życia, ma do
mnie pewną słabość, a może nawet szanuje mnie więcej od innych, wie bowiem, że nie byłem
nigdy donosicielem, jak na przykład Domicjusz Afer, Tygellinus i cała zgraja przyjaciół Ahenobarba.
Nie udając przy tym stoika krzywiłem się jednak nieraz na takie postępki Nerona, na które Seneka i
Burrhus patrzyli przez szpary. Jeśli sądzisz, że mogę coś dla ciebie u Aulusa wyjednać — jestem na
twoje usługi.
— Sądzę, że możesz. Ty masz na niego wpływ, a przy tym umysł twój posiada niewyczerpane
sposoby. Gdybyś się rozejrzał w położeniu i pomówił z Plaucjuszem…
— Zbytnie masz pojęcie o moim wpływie i o dowcipie, ale jeśli tylko o to chodzi, pomówię z
Plaucjuszem, jak tylko przeniosą się do miasta.
— Oni wrócili dwa dni temu.
— W takim razie pójdziemy do triclinium, gdzie czeka na nas śniadanie, a następnie, nabrawszy sił,
każemy się zanieść do Plaucjusza.
— Zawsześ mi był miły — odrzekł na to z żywością Winicjusz — ale teraz każę chyba ustawić wśród
moich larów twój posąg — ot, taki piękny jak ten — i będę mu składał ofiary.