lektory on-line

Potop - Henryk Sienkiewicz - Strona 599

?barankowie" szli spokojnie, zbijając się w najciaśniejsze kupy po wsiach i miasteczkach,
aby na którego podejrzenie nie padło. I egzekucja, choć ją tak srodze przeprowadził
Kmicic, nie wzbudziła nawet przeciw niemu niechęci ani nienawiści, takie już bowiem miał
szczęście ów zabijaka, że zawsze podwładni tyle właśnie czuli dlań miłości, ile i strachu.
Prawda, że pan Andrzej nie dał i im krzywdy uczynić. Kraj był srodze przez niedawny napad
Chmielnickiego i Szeremeta spustoszony, więc o żywność i paszę, jako na przednówku, było
trudno, a mimo tego wszystko musiało być na czas i w bród, a w Krynicach, gdy mieszkańcy
opór stawili i nie chcieli żadnej spyży dostarczyć, kazał ich kilku pan Andrzej siec
batożkami, podstarościego zaś uderzeniem obuszka rozciągnął.
Ujęło to niezmiernie ordyńców, którzy słuchając z lubością wrzasków bitych kryniczan
mówili pomiędzy sobą:
- Ej, sokół nasz Kmitah, nie da swoim barankom krzywdy uczynić!
Dość, że nie tylko nie pochudli, ale spaśli się jeszcze, ludzie i konie. Stary Ułan,
któremu brzucha przybyło, spoglądał z coraz większym podziwem na junaka i językiem
mlaskał.
- Gdyby mi syna Ałłach dał, chciałbym mieć takiego. Nie marłbym na starość z głodu w
ułusie! - powtarzał.
Kmicic zaś od czasu do czasu uderzał go pięścią w brzuch i mówił:
- Słuchaj, wieprzu! Jeśli ci Szwedzi kałduna nie rozetną, to wszystkie spiżarnie w niego
schowasz!
- Gdzie tu Szwedzi? Łyka nam pogniją, łuki popróchnieją - odpowiedział Ułan, któremu
tęskno było za wojną.
Jakoż istotnie jechali naprzód takim krajem, do którego noga szwedzka dojść nie zdołała,
dalej zaś takim, w którym były swego czasu prezydia, ale już je konfederacja wyparła.
Spotykali natomiast wszędzie mniejsze i większe kupy szlachty, ciągnące zbrojno w
rozmaite strony, i nie mniejsze kupy chłopstwa, które nieraz zastępowały im groźnie
drogę, a którym często trudno było wytłumaczyć, że mają do czynienia z przyjaciółmi i
sługami króla polskiego.
Doszli wreszcie do Zamościa. Zdumieli się Tatarzy na widok tej potężnej fortecy, a cóż
dopiero, gdy im powiedziano, że niedawno jeszcze wstrzymała ona całą potęgę
Chmielnickiego.
Pan Jan Zamoyski, ordynat, pozwolił im na znak wielkiej przychylności i łaski wejść do
miasta. Wpuszczono ich bramą Szczebrzeszyńską albo inaczej Ceglaną, gdyż dwie inne były z
kamienia. Sam Kmicic nie spodziewał się ujrzeć nic podobnego i nie mógł wyjść z podziwu
na widok ulic szerokich, włoską modą pod linię równo budowanych, na widok wspaniałej
kolegiaty i burs akademickich, zamku, murów, potężnych dział i wszelkiego
rodzaju ?opatrzenia". Jako mało który z magnatów mógł się porównać z wnukiem wielkiego
kanclerza, tak mało która forteca z Zamościem.
Lecz największy zachwyt ogarnął ordyńców, gdy ujrzeli ormiańską część miasta. Nozdrza ich
Nasi Partnerzy/Sponsorzy: Wartościowe Virtualmedia strony internetowe, Portal farmeceutyczny najlepszy i polecany portal farmaceutyczny,
Opinie o ośrodkach nauki jazy www.naukaprawojazdy.pl, Sprawdzony email marketing, Alfabud, Najlepsze okna drewniane Warszawa w Warszawie.

Valid XHTML 1.0 Transitional