lektory on-line

Potop - Henryk Sienkiewicz - Strona 587

- Waść zaś najlepiej uczynisz, gdy z nami do pana Czarnieckiego ruszysz, bo w ten sposób
prędko się z Bogusławem spotkać możecie -rzekł pan Wołodyjowski.
- Dziękuję waszmościom za życzliwe rady! - zawołał Kmicic.
I począł się żegnać żywo ze wszystkimi, oni zaś nie zatrzymywali go wiedząc, że człek
strapiony ni do rozmowy, ni do kielicha niezdatny, natomiast pan Wołodyjowski rzekł:
- Odprowadzę waszmość do arcybiskupiego pałacu, boś tak zmaltretowan, że jeszcze gdzie na
ulicy padniesz.
- I ja! - rzekł Jan Skrzetuski.
- To chodźmy wszyscy! - dodał Zagłoba.
Przypasali więc szable, nałożyli burki ciepłe i wyszli. Na ulicach jeszcze więcej było
ludzi niż poprzednio. Co chwila spotykali oddziały zbrojnej szlachty, żołnierzy, sług
pańskich i szlacheckich, Ormian, Źydów, Wołochów, ruskich chłopów z przedmieść popalonych
w czasie dwóch napadów Chmielnickiego.
Kupcy stali przed swymi sklepami, okna domów pełne były głów ciekawych. Wszyscy
powtarzali, że czambulik już nadszedł i że niebawem przeciągnie przez miasto, ażeby
prezentować się królowi. Kto żyw, chciał widzieć ów czambulik, bo wielka to była
osobliwość spoglądać na Tatarów przejeżdżających spokojnie przez ulice grodu. Inaczej
dotąd Lwów widywał tych gości, a raczej widywał ich tylko za murami, w postaci chmur
nieprzejrzanych, na tle płonących przedmieść i okolicznych wiosek. Teraz mieli wjechać
jako sojusznicy przeciw Szwedom. Toteż rycerze nasi zaledwie mogli utorować sobie przez
tłumy drogę. Co chwila okrzyki - jadą! Jadą! - przebiegały z jednej ulicy na drugą, a
wówczas tłumy zbijały się w tak gęste masy, że ani podobna było kroku postąpić.
- Ha! - rzekł Zagłoba - przystańmy nieco. Panie Michale, przypomną nam się niedawne
czasy, gdyśmy to nie z boku, ale wprost w ślepia patrzyli tym skurczybykom. A jaż to i w
niewoli u nich siedziałem. Powiadają, że przyszły chan kubek w kubek do mnie podobny...
Ale co tam przeszłe zbytki wspominać!
- Jadą! Jadą! -rozległo się znów wołanie.
- Bóg serca psubratów odmienił - mówił dalej Zagłoba - że zamiast krainy ruskie
pustoszyć, w sukurs nam idą... Cud to wyraźny! Bo powiadam wam, iż gdyby za każdego
poganina, którego ta stara ręka do piekła wysłała, jeden grzech mi był odpuszczony, już
bym był kanonizowany i wigilię musielibyście do mnie pościć albo byłbym na wozie ognistym
żywcem do nieba porwan.
- A pamiętasz waćpan, jak to było wonczas, gdyśmy to znad Waładynki od Raszkowa do
Zbaraża jechali?...
- Jakże nie pamiętam?! Coś to w wykrot wpadł, a ja za nimi przez gąszcza aż do gościńca
pognałem. To, jakeśmy po ciebie wrócili, wszystko rycerstwo nie mogło się oddziwić, bo co
kierz, to jedna bestia leżała.
Pan Wołodyjowski pamiętał, że wonczas było wcale na odwrót, ale zrazu nic nie odrzekł, bo
się bardzo zdumiał, nim zaś ochłonął, głosy po raz dziesiąty czy któryś poczęły wołać:
Nasi Partnerzy/Sponsorzy: Wartościowe Virtualmedia strony internetowe, Portal farmeceutyczny najlepszy i polecany portal farmaceutyczny,
Opinie o ośrodkach nauki jazy www.naukaprawojazdy.pl, Sprawdzony email marketing, Alfabud, Najlepsze okna drewniane Warszawa w Warszawie.

Valid XHTML 1.0 Transitional