lektory on-line

Potop - Henryk Sienkiewicz - Strona 575

coraz częściej pojawiało się na wszystkich ustach.
Szczegóły w onych wieściach były często nieprawdziwe, ale razem wzięte, odbijały jako
zwierciadło to, co się działo w całym kraju.
Lecz we Lwowie było jakoby ustawiczne święto. Gdy król przybył, witało go miasto
uroczyście: więc duchowieństwo trzech obrządków, rajcy miejscy, kupiectwo, cechy. Na
placach i ulicach, gdzie okiem rzuciłeś, powiewały chorągwie białe, szafirowe, purpurowe,
złociste. Dumnie podnosili Iwowianie swego złotego Iwa w błękitnym polu, z chlubą
wspominając zaledwie przeszłe kozackie i tatarskie napady. Za każdym ukazaniem się
królewskim krzyk się czynił pomiędzy tłumami, a tłumów nigdy nie brakło.
Ludność podwoiła się w ostatnich dniach. Prócz senatorów, biskupów, prócz szlachty
napłynęły i tłumy chłopstwa, bo się rozbiegła wieść, że król zamyśla los chłopski
poprawić. Więc sukmany i gunie pomieszały się z żółtymi kapotami mieszczan. Przemyślni
Ormianie o smagłych twarzach porozbijali szałasy z towarem i bronią, którą chętnie
kupowała zgromadzona szlachta. Była znaczna liczba i Tatarów przy poselstwie, i Węgrzyni,
i Wołosi, i Rakuszanie, moc luda, moc wojska, moc odmiennych twarzy, moc strojów
dziwnych, barwnych, jaskrawych a rozmaitych, moc służby dworskiej: więc olbrzymich
pajuków, hajduków, janczarów, kraśnych Kozaków, laufrów z cudzoziemska przybranych.
Na ulicach od rana do wieczora gwar ludzki, przejeżdżanie to choriągwi komputowych, to
oddziałów konnej szlachty, krzyki, komendy, migotanie zbroi i gołych szabel, rżenie koni,
hurkot armat i śpiewy pełne gróźb i przekleństw dla Szweda.
A dzwony w kościołach polskich, ruskich i ormiańskich biły nieustannie, zwiastując
wszystkim, że król jest we Lwowie i że Lwów to ze stolic pierwszy, ku wieczystej swej
chwale, przyjął króla wygnańca.
Bito mu też czołem, gdzie się tylko pokazał; czapki wylatywały w górę, a okrzyki vivat!
wstrząsały powietrzem; bito czołem i przed karocami biskupów, którzy przez okna żegnali
zgromadzone tłumy; kłaniano się też i wykrzykiwano senatorom, czcząc w nich wierność dla
pana i dla ojczyzny. Tak wrzało całe miasto. Nawet nocą palono na placach stosy drzewa,
przy których koczowali mimo zimy i mrozu ci, którzy się w kwaterach dla zbytniego ścisku
pomieścić nie mogli. Król zaś trawił dnie całe na naradach z senatorami. Przyjmowano
poselstwa zagraniczne, deputacje ziem i wojsk; obmyślano sposoby zapełnienia pustego
skarbca pieniędzmi; używano wszelkich sposobów, aby rozniecić wojnę tam wszędzie, gdzie
nie płonęła dotąd.
Latali gońcy do miast znaczniejszych, we wszystkie strony Rzeczypospolitej, aż hen do
dalekich Prus i na Źmudź świętą; do Tyszowiec, do hetmanów, do pana Sapiehy, który po
zburzeniu Tykocina szedł z wojskiem swoim wielkimi pochodami na południe; szli gońcy i do
pana chorążego wielkiego Koniecpolskiego, który jeszcze stał przy Szwedach. Tam, gdzie
było trzeba, posyłano zasiłki pieniężne, ekscytowano ospalszych manifestami.
Król uznał, uświęcił i potwierdził konfederację tyszowiecką i sam do niej przystąpił
wziąwszy wodze wszelkich spraw w swe niestrudzone ręce: pracował od rana do nocy, więcej
Nasi Partnerzy/Sponsorzy: Wartościowe Virtualmedia strony internetowe, Portal farmeceutyczny najlepszy i polecany portal farmaceutyczny,
Opinie o ośrodkach nauki jazy www.naukaprawojazdy.pl, Sprawdzony email marketing, Alfabud, Najlepsze okna drewniane Warszawa w Warszawie.

Valid XHTML 1.0 Transitional