I z łaski jego mam też fundusz prawie cały,
Ma więc prawo rozrządzać. - Aśćka pomyśl o tem,
Źeby się to zrobiło z najmniejszym kłopotem;
Trzeba ich z sobą poznać. Prawda, bardzo młodzi,
Szczególnie Zosia mała, lecz to nic nie szkodzi;
Czas by już Zośkę wreszcie wydobyć z zamknięcia,
Bo wszakci to już pono wyrasta z dziecięcia".
Telimena, zdziwiona i prawie wylękła,
Podnosiła się coraz, na szalu uklękła;
Zrazu słuchała, pilnie potem dłoni ruchem
Przeczyła, ręką żwawo wstrząsając nad uchem,
Odpędzając jak owad nieprzyjemne słowa
Na powrót w usta mówcy.
"A! a! to rzecz nowa!
Czy to Tadeuszowi szkodzi, czy nie szkodzi,
Rzekła z gniewem, sądź o tym sam Wać Pan Dobrodziej;
Mnie nic do Tadeusza, sami o nim radźcie,
Zróbcie go ekonomem, lub w karczmie posadźcie,
Niech szynkuje, lub z lasu niech źwierzynę znosi:
Z nim sobie, co zechcecie, zróbcie; lecz do Zosi?
Co Wać Państwu do Zosi? Ja jej ręką rządzę,
Ja sama! Źe pan Jacek dawał był pieniądze
Na wychowanie Zosi, i że jej wyznaczył
Małą pensyjkę roczną, więcej przyrzec raczył,
Toć jej jeszcze nie kupił. Zresztą Państwo wiecie,
I dotąd jeszcze o tym wiadomo na świecie,
Źe hojność Państwa dla nas nie jest bez powodu,
Winni coś Soplicowie dla Horeszków rodu".
(Tej części mowy Sędzia słuchał z niepojętem
Pomieszaniem, żałością i widocznym wstrętem;
Jakby lękał się reszty mowy, głowę skłonił
I ręką potakując, mocno się zapłonił).
Telimena kończyła: "Byłam jej piastunką,
Jestem krewnÄ…, jedynÄ… Zosi opiekunkÄ….
Nikt oprócz mnie nie będzie myślił o jej szczęściu".
"A jeśli ona szczęście znajdzie w tym zamęściu?"
Rzekł Sędzia wzrok podnosząc. "Jeśli Tadeuszka
Podoba?" - "Czy podoba? to na wierzbie gruszka
Podoba, nie podoba, a to mi rzecz ważna!