lektory on-line

Potop - Henryk Sienkiewicz - Strona 564

sobie ma ze mnie dworować, hę?
Uderzony tą kwestią, pan Zagłoba począł koniec wąsa do ust wkładać i zębami go
przygryzać, na koniec rzekł:
- Nie, panie Michale, kocham cię jako źrenicę oka, ale ty sobie tę Billewiczównę z głowy
wybij.
- A to czemu? -pytał zdziwiony pan Wołodyjowski.
- Urodna jest, assentior! - rzekł Zagłoba - ale to persona okazała i żadnej nie masz
między wami proporcji. Chybabyś jej na ramieniu siadał jako kanarek i cukier z gęby
wydziobywał. Mogłaby cię takoż jako kobuza na rękawiczce nosić i na wszelkiego
nieprzyjaciela puszczać, bo chociażeś mały, aleś instar szerszenia zjadliwy.
- Już waćpan zaczynasz? - rzekł pan Wołodyjowski.
- Kiedym zaczął, to pozwólże mi i dokończyć: jedna jest dla ciebie podwika jakoby
stworzona, a to właśnie owa pestka... Jakże jej tam imię? Ta, z którą nieboszczyk
Podbipięta miał się żenić?
- Anusia Borzobohata-Krasieńska! - zakrzyknął pan Jan Skrzetuski.
-Toćże to dawny afekt Michałowy!...
- Czyste ziarnko gryczane, ale gładka była bestyjka jako kukiełka - rzekł mlaskając
wargami pan Zagłoba.
Tu pan Michał zaczął wzdychać raz po razu i powtarzać to, co zawsze powtarzał, gdy ktoś o
Anusi wspomniał:
- Co się z tym niebożątkiem dzieje?... Ba, ba! żeby się to ona znalazła!
- Już byś jej z rąk nie puścił... I dobrze byś uczynił, bo przy twojej kochliwości, panie
Michale, może ci się przytrafić, że cię pierwsza lepsza koza złapie i na kozła przemieni.
Dalibóg, w życiu nie widziałem, żeby ktoś taki był na afekta łasy. Powinieneś się był
kurkiem urodzić, śmiecie pod przyzbami rozgrzebywać i ?ko, ko, ko!" na czubatki wołać.
- Anusia ! Anusia ! -powtarzał rozmarzony pan Wołodyjowski. - Bóg by mi ją zesłał!... Ale
może już jej na świecie zgoła nie masz albo też za mąż poszła i dzieci wodzi...
- Co by miała iść! Zielona to jeszcze była rzepa, gdym ją widział, a potem choć i doszła,
mogła się dotąd w stanie niewinności uchować. Po takim panu Longinie nijako jej było lada
chłystka brać... Z drugiej też strony, w tych wojennych czasach mało kto o żeniaczce
myśli.
A pan Michał na to:
- Waćpan jej dobrze nie znałeś. Dziw, jak zacna... Ale taką już miała naturę, że nikogo
nie przepuściła, żeby mu zaraz serca nie przeszyć... Taką już ją Pan Bóg stworzył. Nawet
niższego stanu ludzi nie omijała: exemplum ów medyk księżnej Gryzeldy, Włoszysko, który
się w niej zakochał na umór. Może tam za niego już poszła i za morze ją wywiózł...
- Nie powiadaj byle czego, panie Michale! - zawołał z oburzeniem pan Zagłoba. -Medyk,
medyk... Zaś by szlachecka córka, z zacnej krwi, miała pójść za człeka tak podłej
kondycji?... Raz ci to już mówiłem! nie może być!
Nasi Partnerzy/Sponsorzy: Wartościowe Virtualmedia strony internetowe, Portal farmeceutyczny najlepszy i polecany portal farmaceutyczny,
Opinie o ośrodkach nauki jazy www.naukaprawojazdy.pl, Sprawdzony email marketing, Alfabud, Najlepsze okna drewniane Warszawa w Warszawie.

Valid XHTML 1.0 Transitional