lektory on-line

Quo vadis - Henryk Sienkiewicz - Strona 56

Ligię ku Suburze, towarzysze jego dążyli za nim rozpraszając się stopniowo po drodze.
Lecz niewolnicy poczęli się zbierać przed domem Winicjusza i naradzać. Nie śmieli wejść. Po krótkiej
naradzie wrócili na miejsce spotkania, na którym znaleźli kilka ciał martwych, a między nimi ciało
Atacyna. Ten drgał jeszcze, lecz po chwilowej silniejszej konwulsji wyprężył się i pozostał
nieruchomy.
Wówczas zabrali go i wróciwszy zatrzymali się znów przed bramą. Trzeba było jednak oznajmić
panu, co się stało.
— Gulo niech oznajmi — zaczęło szeptać kilka głosów. — Krew mu płynie, jak i nam, z twarzy i pan
go kocha. Gulowi bezpieczniej od innych.
A Germanin Gulo, stary niewolnik, który niegdyś wyniańczył Winicjusza, a odziedziczony był przez
niego po matce, siostrze Petroniusza, rzekł:
— Ja oznajmię, ale pójdźmy wszyscy. Niech na mnie jednego nie spada jego gniew.
Winicjusz zaś począł się już niecierpliwić zupełnie. Petroniusz i Chryzotemis wyśmiewali go, lecz on
chodził szybkim krokiem po atrium powtarzając:
— Już powinni być!… Już powinni być!
I chciał iść, a tamci oboje go wstrzymywali.
Lecz nagle w przedsionku dały się słyszeć kroki i do atrium wpadli hurmem niewolnicy, a stanąwszy
szybko pod ścianą, podnieśli ręce w górę i poczęli powtarzać jękliwymi głosami:
— Aaaa! — aa!
Winicjusz skoczył ku nim.
— Gdzie Ligia? — zawołał strasznym, zmienionym głosem.
— Aaaa!…
Wtem Gulo wysunął się naprzód ze swoją pokrwawioną twarzą, wołając z pośpiechem i żałośnie:
— Oto krew, panie! Broniliśmy! Oto krew, panie, oto krew!…
Lecz nie zdołał dokończyć, gdyż Winicjusz chwycił brązowy świecznik i jednym uderzeniem strzaskał
czerep niewolnika, po czym, objąwszy się za głowę rękoma, wpił palce we włosy, powtarzając
chrapliwie:
— Me miserum! Me miserum!…
Twarz mu posiniała, oczy uciekły pod czoło, piana wystąpiła na usta.
— Rózeg! — ryknął wreszcie nieludzkim głosem.
— Panie! Aaaa!… Ulituj się! — jęczeli niewolnicy.
Lecz Petroniusz podniósł się z wyrazem niesmaku w twarzy.
— Chodź, Chryzotemis! — rzekł. — Jeśli chcesz patrzeć na mięso, każę odbić sklep rzeźnika na
Karynach.
I wyszedł z atrium, w całym zaś domu, ubranym w zieleń bluszczów i gotowym do uczty, rozległy się
po chwili jęki i świst rózeg, który trwał niemal do rana.
Rozdział jedenasty
Tej nocy Winicjusz nie kładł się wcale. W czas jakiś po odejściu Petroniusza, gdy jęki smaganych
niewolników nie mogły ukoić ani jego bólu, ani wściekłości, zebrał gromadę innych sług i na ich czele
Nasi Partnerzy/Sponsorzy: Wartościowe Virtualmedia strony internetowe, Portal farmeceutyczny najlepszy i polecany portal farmaceutyczny,
Opinie o ośrodkach nauki jazy www.naukaprawojazdy.pl, Sprawdzony email marketing, Alfabud, Najlepsze okna drewniane Warszawa w Warszawie.

Valid XHTML 1.0 Transitional