Bóg wam zapłać. Niechże mam choć tę uciechę! Alem to wiedział, że mu nie darujecie.
Jakoże uczynicie?
- Jak się posłowanie jego skończy, będzie albo wojna, albo spokój - rozumiesz? Jeśli
będzie wojna, wyślę mu zapowiedź, żeby przed bitwą do pojedynczej walki ze mną stanął.
- Na udeptanej ziemi?
- Na udeptanej ziemi, konno alibo pieszo, ale jeno na śmierć, nie na niewolę. Będzie-li
zaś spokój, to do Malborga pojadę i kopią w bramę zamkową uderzę, a trębaczowi każę
otrąbić, że go na śmierć wyzywam. Już ci się nie pochowa.
- Pewnie, że się nie pochowa, i rady mu dacie, jakobym widział.
- Rady?... Zawiszy bym nie dał, Paszkowi bym nie dał, Powale też; ale nie chwalący się,
takim jak on poradzę dwom. Oba-czy krzyżacka jego mać! Źali nie tęższy był ów rycerz od
Fryzów? A jakem go ciął z góry bez hełm, gdzie mi się topór zatrzymał? Na zębach się
zatrzymał. Albo nie?
Odetchnął na to Zbyszko z wielką ulgą i rzekł:
- Lżej będzie ginąć.
I poczęli wzdychać obydwa, po czym stary szlachcic jął mówić wzruszonym głosem:
- Ty się nie frasuj. Nie będą twoje kości szukały jedna drugiej na sądzie ostatecznym.
Trumnę ci kazałem sporządzić dębową, taką, że i kanonicy od Panny Marii nie mają
lepszych. Nie zginiesz ty jako ścierciałka. Ba! i tego nawet nie dopuszczę, że-być mieli
ścinać na tym samym suknie, na którym mieszczanów ścinają. Jużem się z Amylejem zgodził,
że da całkiem nowe, tak zacne, że starczyłoby i królowi na poszycie kożucha. I mszy ci
nie pożałuję - nie bój się!
Uradowało się na to serce Zbyszka, więc pochyliwszy się do ręki stryj ca, powtórzył:
- Bóg wam zapłać.
Czasem jednak, mimo wszystkich pociech, zdejmowała go okrutna tęsknota, więc innym razem,
gdy Maćko przyszedł go odwiedzić, ledwie się z nim przywitawszy, zapytał, spoglądając
przez kratÄ™ w murze:
- A co tam na dworze?
- Pogoda jak złoto, a słonko przygrzewa, aże całemu światu miło.
Na to Zbyszko założył na kark obie dłonie i przechyliwszy
w tył głowę, mówił:
- Hej, mocny Boże! Konia pod sobą mieć i jeździć po polach, po szerokich. Źal ginąć
młodemu! Okrutny żal!
- Giną ludzie i z konia! - odparł Maćko.
- Ba! Ale ilu sami przedtem nabijÄ…!...
I począł wypytywać o rycerzy, których na dworze króla widział: o Zawiszę, o Farureja, o
Powałę z Taczewa, o Lisa z Targowiska i o wszystkich innych - co robią, czym się
zabawiają, na jakich zacnych ćwiczeniach czas im schodzi? I słuchał chciwie opowiadań
Maćka, który prawił, jako rano we zbrojach przez konie skaczą, jako powrozy targają, jako