lektory on-line

Potop - Henryk Sienkiewicz - Strona 536

mężów, rozpaczliwe wołania o pomoc, kwik koński, zgrzyt i straszliwy dźwięk skalnych
obłamów o pancerze.
Na koniec ludzie i konie utworzyli jedną kupę kłębiącą się konwulsyjnie, gniotącą, pełną
jęków, rozpaczliwą, straszną.
A kamienie i złamy skał miażdżyły ją ciągle, tocząc się nieubłaganie na bezkształtne już
masy ciał końskich i ludzkich.
- Górale! górale! -zaczęto krzyczeć w orszaku królewskim.
- Ciupagami psubratów! - ozwały się głosy na górze.
I w tej chwili po obu krawędziach skalistych ukazały się długowłose głowy, przybrane w
okrągłe skórzane kapelusze, za nimi wychyliły się ciała i kilkaset dziwnych postaci
poczęło spuszczać się w dół po pochyłościach śnieżnych.
Ciemne i białe gunie, unoszące się nad ramionami, nadawały im pozór jakichś strasznych
ptaków drapieżnych. Zsunęli się w mgnieniu oka; świst siekierek zawtórował złowrogo ich
dzikim okrzykom i jękom dobijanych Szwedów. Sam król chciał rzeź powstrzymać; niektórzy
rajtarowie, żywi jeszcze, rzucali się na kolana i wznosząc bezbronne ręce błagali o
ratunek. Nic nie pomogło, nic nie wstrzymało mściwych siekier i w kwadrans później nie
było już ani jednego żywego Szweda w parowie.
Potem krwawi górale poczęli się sypać ku orszakowi królewskiemu.
Nuncjusz ze zdumieniem patrzył na tych nie znanych sobie ludzi, rosłych, silnych,
pokrytych częścią w skóry owcze, ubroczonych krwią i potrząsających dymiącymi jeszcze
siekierkami.
Lecz oni na widok biskupów poodkrywali głowy. Wielu poklękało w śniegu. Biskup krakowski
podniósł załzawioną twarz ku niebu.
- Oto pomoc boska, oto Opatrzność, która czuwa nad majestatem.
Następnie zwrócił się do górali i rzekł:
- Ludzie, coście za jedni?
- Tutejsi! -odpowiedziano z tłumu.
- Czy wiecie, komuście przyszli w pomoc... Oto król i pan wasz, któregoście uratowali!
Na te słowa krzyk uczynił się w tłumie: ?Król ! król ! Jezusie, Mario, król !"- Wierni
górale poczęli się cisnąć do pana i tłoczyć. Z płaczem opadli go zewsząd, z płaczem
całowali jego nogi, strzemiona, nawet kopyta jego konia. Zapanowało takie uniesienie,
taki krzyk i szlochanie, że aż biskupi z obawy o osobę królewską musieli zbytni zapał
hamować.
Król zaś stał wśród wiernego ludu, jak pasterz wśród owiec, i łzy wielkie, jasne jak
perły, spływały mu po twarzy.
Po czym oblicze jego rozjaśniło się, jakby jakaś przemiana spełniła się nagle w jego
duszy, jakby nowa wielka myśl, z nieba rodem, zaświeciła mu w głowie, i skinął ręką, że
chce mówić, a gdy uciszyło się, rzekł podniesionym głosem, tak iż słyszał go tłum cały:
- Boże! któryś mnie przez ręce prostego ludu wybawił, przysięgam ci na mękę i śmierć Syna
Nasi Partnerzy/Sponsorzy: Wartościowe Virtualmedia strony internetowe, Portal farmeceutyczny najlepszy i polecany portal farmaceutyczny,
Opinie o ośrodkach nauki jazy www.naukaprawojazdy.pl, Sprawdzony email marketing, Alfabud, Najlepsze okna drewniane Warszawa w Warszawie.

Valid XHTML 1.0 Transitional