POETA
Bellerofon leci oklep.
Pani poezją przesiąkła;
ledwo słówek parę brząkła
Muza pani — a już błyski — ?
RACHEL
Pan sądzi, że koniec bliski;
że mnie porwie Amor–bożek?
POETA
Oto od stóp głowy do nożek:
Galatea!
RACHEL
Co, ja nimfa?
To samo mi właśnie powtarza
pewien koncypient jurysta.
POETA
Więc go pani zaniedbuje,
że to człowiek pracy — ?
RACHEL
Limfa:
to jest taki, jak siÄ™ zdarza
zbyt często, co tylko powtarza,
co kto drugi gdzie umieści
w poezji albo w powieści;
nie indywidualista.
POETA
Pani żąda z pierwszej ręki — ?
RACHEL
Jak od kwiatów, od jabłoni,
od chmur, słońca, żabek, gadu,
jak od kwitnącego sadu; —
cała ta poezja, co goni
w powietrzu, którą wichr miata,
która co dnia świeża wzlata,
z wszystkiego fosforyzuje — —
pan to pisze, ja to czujÄ™,
więc…
POETA
I czegóż pani życzy?