rajcy królewscy zamykali się z nimi całymi godzinami, słuchając ich i spisując ich
wiadomości. Niektórzy wracali chyłkiem do Prus, a potem znowu zjawiali się w Królestwie.
Dochodziły wieści z Krakowa, że król i panowie rada wiedzą przez nich o każdym kroku
Krzyżaków.
Przeciwnie działo się w Malborgu. Pewien duchowny, zbiegły z tej stolicy, zatrzymał się u
dziedziców Koniecpola i opowiadał im, że mistrz Ulryk i inni Krzyżacy nie troszczą się o
wieści z Polski i że pewni są, iż jednym zamachem zawojują i obalą na wieki wieków całe
Królestwo, "tak, aby ślad po nim nie został". Powtarzał przy tym słowa mistrza
wypowiedziane na uczcie w Malborgu: "Im ich więcej będzie, tym bardziej kożuchy w
Prusiech potanieją". Gotowali się więc do wojny w radości i upojeniu, durni we własną
siłę i pomoc, którą im wszystkie najdalsze nawet królestwa nadeślą.
Lecz mimo tych wszystkich wojennych oznak, przygotowań i zabiegów, wojna nie przychodziła
tak prędko, jak sobie ludzie życzyli. Młodemu dziedzicowi z Bogdańca "cniło się" już
także w domu. Wszystko było od dawna gotowe, dusza rwała się w nim do sławy i do boju,
przeto ciężki mu był każdy dzień zwłoki - i często czynił o to wymówki stryjcowi, tak
jakby wojna lub pokój od niego zależały.
- Boście obiecywali na pewno, że będzie - mówił - a tu nic i nic!
Na to zaś Maćko:
- MÄ…dryÅ›, ale nie bardzo! A to nie widzisz, co siÄ™ dzieje?
- A jak się król w ostatniej godzinie zgodzi? Mówią, że nie chce wojny.
- Bo nie chce, ale któż jak nie on zakrzyknął: "Chybabym nie był królem, gdybym Drezdenko
zabrać pozwolił", a Drezdenko Niemce jak wzięli, tak i dotychczas dzierżą. Ba! król nie
chce rozlewu krwi chrześcijańskiej, ale panowie rada, którzy rozum mają bystry, czując
większą moc polską, przypierają Niemców do ściany - i to ci jeno rzekę, że gdyby nie było
Drezdenka, toby się znalazło co innego.
- Bo jako słyszałem, to jeszcze mistrz Kondrat zabrał Drezdenko, a on się przecie króla
bał.
- Bał się, gdyż lepiej od innych przeznał potęgę polską, ale chciwości zakonnej i on nie
umiał pohamować. W Krakowie mówili mi tak: stary von Ost, dziedzic Drezdenka, w czasie
gdy Krzyżaki zabierały Nową Marchię, pokłonił się jako hołdownik królowi, gdyż to ziemia
była od wieków polska, więc chciał do Królestwa należeć. Ale zaprosili ci go Krzyżacy do
Malborga, spoili winem i uzyskali od niego zapis. Wtedy to zbrakło już do ostatka królowi
cierpliwości.
- Wiera, że mogło mu zbraknąć - zawołał Zbyszko.
Lecz Maćko rzekł:
- Ale to tak jest, jako Zyndram z Maszkowic powiadał: Drezdenko to jeno kamień, przez
który się ślepy przewalił.
- Gdyby zaś Niemce oddali Drezdenko, to co będzie?
- To znajdzie się inny kamień. Ale nie odda ci Krzyżak tego, co raz połknął, chyba mu