Szczególnie chrzciny bywały sute, a raz na rok, po Matce Boskiej Zielnej, wyprawiał
Zbyszko wielką ucztę dla sąsiedztwa, na którą i szlachcianki przyjeżdżały patrzeć na
ćwiczenia rycerskie, słuchać gądków i pląsać z młodymi rycerzami przy smolnych
pochodniach aż do rana. Wtedy to pasł oczy i radował się w sercu stary Maćko widokiem
Zbyszka i Jagienki, tak wyglądali dwornie i pańsko. Zbyszko zmężniał, rozrósł się, a choć
przy potężnej i wyniosłej postawie twarz jego wydawała się zawsze zbyt młoda, jednakże
gdy bujny włos opiął przepaską z purpury, przybrał się w świetną, naszytą srebrnymi i
złotymi nićmi szatę, to nie tylko Maćko, ale i niejeden szlachcic mówił sobie w duszy:
"Boga mi! iście książę jakoweś na zamku swoim siedzące". A przed Jagienką przyklękali
nieraz rycerze znający zachodni obyczaj, prosząc, by chciała im być damą ich myśli - taki
bił od niej blask zdrowia, młodości, siły i urody. Sam stary dziedzic na Koniecpolu,
który był wojewodą sieradzkim, zdumiewał się jej widokiem i z zorzą poranną, a nawet i z
słonkiem ją porównywał, "które światu jasność daje, a nawet i stare kości żywszą
gorącością napełnia".
Rozdział XLVII
Jednakże w piątym roku, gdy ład był wprowadzeń we wszystkich wsiach nadzwyczajny, gdy nad
skończoną czatownią powiewała już od kilku miesięcy chorągiew z Tępą Podkową, a Jagienka
powiła szczęśliwie czwartego syna, którego nazwano Jurandem - tak rzekł raz stary Maćko
do Zbyszka:
- Wszystko się darzy i gdyby Pan Jezus jeszcze jedno zdarzył szczęśliwie - tobym już
umarł spokojny.
A Zbyszko popatrzał nań pytającym wzrokiem i po chwili zapytał:
- Chyba o wojnie z Krzyżaki mówicie, bo czegóż by wam więcej trzeba?
- To ci rzekę, com drzewiej mówił - odpowiedział Maćko -że póki mistrz Konrad żywie,
wojny nie będzie.
- Albo to mu wiecznie żyć?
- Ale i mnie niewiecznie i dlatego o czym innym myślę.
- A zaÅ› o czym?
- Ii! lepiej nie zapowiadać. Tymczasem się do Spychowa wybieram, a może zdarzy się i
książąt na Płocku i na Czersku odwiedzić.
Zbyszka nie zdziwiła zbytnio ta zapowiedź, albowiem w ciągu ostatnich lat kilkakrotnie
stary Maćko wyjeżdżał do Spychowa, więc tylko zapytał:
- DÅ‚ugo zabawicie?
- Dłużej niż zwykle, bo się w Płocku zatrzymam.
Jakoż w tydzień później wyjechał Maćko, wziąwszy ze sobą kilka wozów i zbroję dobrą, "na
wypadek, jeśli się przyjdzie w szrankach potykać". Na odjezdnym zapowiedział, że może
zabawi dłużej niż zwykle, i istotnie zabawił dłużej, gdyż przez pół roku nie było o nim
żadnej wieści. Zbyszko począł się niepokoić i w końcu wyprawił umyślnego do Spychowa, ale
ów spotkał Maćka za Sieradzem i wrócił z nim razem.