lektory on-line

Faraon - Strona 438

- A cóż on mnie obchodzi? - odparła Hebron robiąc pogardliwy grymas ustami. - Ty jeden
obchodzisz mnie... o tobie jednym myślę... o ciebie się lękam...
- Błogosławioną niech będzie twoja trwoga, która choć na chwilę uwolniła mnie od nudów...
- rzekł śmiejąc się faraon. - Bogowie! jakiż to ciężki dzień... Gdybyś słyszała nasze
narady, gdybyś widziała miny moich doradców!... I jeszcze, na domiar wszystkiego,
podobało się czcigodnej królowej uczcić nasze zebranie swoją obecnością... Nigdy nie
przypuszczałem, że dostojeństwo faraona może mi tak dokuczyć...
- Nie wymawiaj tego zbyt głośno - ostrzegła Hebron.
- Co poczniesz, jeżeli Tutmozisowi nie uda się opanować świątyni?
- Odbiorę mu naczelne dowództwo i schowam do skrzyni moją koronę, a włożę hełm oficerski
- odpowiedział Ramzes. - Jestem pewny, że gdy sam wystąpię na czele wojska, bunt
upadnie...
- Który?... - spytała Hebron.
- Ach, prawda, że mamy aż dwa bunty! - zaśmiał się Ramzes. - Pospólstwo przeciw kapłanom,
kapłani przeciw mnie...
Pochwycił Hebron w objęcia i zaprowadził na kanapę szepcząc:
- Jakaś ty dziś piękna!... Ile razy widzę cię, zawsze wydajesz mi się zupełnie inną i
coraz piękniejszą...
- Puść mnie!... - szepnęła Hebron. - Czasami lękam się, ażebyś mnie nie ugryzł...
- Ugryźć... nie... ale mógłbym cię zacałować na śmierć... Ty nawet nie wiesz, jaka jesteś
piękna...
- Po ministrach i jenerałach... No, puść...
- Chciałbym przy tobie zamienić się w krzak granatu... Chciałbym mieć tyle ramion, ile
drzewo ma konarów, ażeby cię ściskać... Tyle dłoni, ile jest liści, i tyle ust, ile
kwiatów, ażebym w jednej chwili mógł całować twoje oczy, usta, piersi...
- Jak na władcę, którego tron jest zagrożony, masz myśli dziwnie swobodne...
- Na łożu nie dbam o tron - przerwał. - Dopóki mam miecz, będę miał władzę.
- Wojsko twoje jest rozbite - mówiła broniąc się Hebron.
- Jutro przybędą świeże pułki, a pojutrze zgromadzę rozbitych... Powtarzam ci, nie
zaprzątaj się marnościami... Chwila pieszczot więcej warta niż rok władzy.
W godzinę po zachodzie słońca faraon opuścił mieszkanie Hebron i powoli wracał do swego
pałacyku. Był rozmarzony, senny i myślał, że arcykapłani są wielkimi głupcami stawiając
mu opór. Jak Egipt Egiptem, nie byłoby lepszego pana niż on.
Nagle spomiędzy kępy figowej wysunął się człowiek w ciemnym płaszczu i zastąpił drogę
faraonowi. Pan, aby mu się lepiej przypatrzyć, zbliżył twarz do jego twarzy i nagle
zawołał:
- Ach, to ty, nędzniku?... Chodźże na odwach...
Był to Lykon. Ramzes schwycił go za kark; Grek syknął i ukląkł na ziemi. Jednocześnie
faraon uczuł piekący ból z lewej strony brzucha.
Nasi Partnerzy/Sponsorzy: Wartościowe Virtualmedia strony internetowe, Portal farmeceutyczny najlepszy i polecany portal farmaceutyczny,
Opinie o ośrodkach nauki jazy www.naukaprawojazdy.pl, Sprawdzony email marketing, Alfabud, Najlepsze okna drewniane Warszawa w Warszawie.

Valid XHTML 1.0 Transitional