lektory on-line

Potop - Henryk Sienkiewicz - Strona 435

Rzeczywiście, powstał wiatr i począł odwiewać opary. W kłębach tumanu poczęło coś
majaczyć, na koniec słońce zeszło i powietrze stało się przezroczyste.
Mury klasztorne zarysowały się z lekka, potem wychylił się kościół, klasztor. Wszystko
stało na dawnym miejscu. Twierdza była spokojna i cicha, jakby w niej ludzie nie
mieszkali.
- Jenerale - rzekł z energią książę Heski - próbuj wasza dostojność jeszcze układów.
Trzeba raz skończyć!
- A jeśli układy nie doprowadzą do niczego, to waszmościowie radzicie oblężenia
poniechać? - pytał ponuro Miller.
Oficerowie umilkli. Po chwili dopiero Sadowski zabrał głos:
- Wasza dostojność wiesz najlepiej, co jej wypada czynić.
- Wiem - odparł dumnie Miller - i to wam jeno powiem: przeklinam dzień i godzinę, w
której tu przybyłem, jak również doradców (tu przeszył wzrokiem Wrzeszczowicza), którzy
mi to oblężenie instygowali; wiedzcie jednak, że po tym, co zaszło, nie ustąpię, póki tej
przeklętej twierdzy w kupę gruzów nie zmienię albo sam nie polegnę!
Niechęć odbiła się na twarzy księcia Heskiego. Nigdy on nie poważał zbyt Millera,
powyższe zaś jego słowa poczytał za próżną chełpliwość żołnierską, nie na czasie wobec
tego zburzonego szańca, trupów i zagwożdżonych dział; zwrócił się więc ku niemu i
odpowiedział z widocznym przekąsem:
- Jenerale, wasza dostojność nie możesz tego przyrzekać, bo ustąpisz wobec pierwszego
rozkazu króla jegomości albo pana marszałka Wittenberga. Czasem też i okoliczności umieją
rozkazywać nie gorzej królów i marszałków.
Miller zmarszczył swe gęste brwi, co widząc Wrzeszczowicz rzekł pospiesznie:
- Tymczasem próbujmy układów. Oni się poddadzą. Nie może inaczej być!
Dalsze jego słowa zgłuszył wesoły głos dzwonu, wzywający na mszę poranną w kościele
jasnogórskim. Jenerał wraz ze sztabem odjechali z wolna ku Częstochowie, lecz nie
dojechali jeszcze do głównej kwatery, gdy przypadł oficer na spienionym koniu.
- To od marszałka Wittenberga! - rzekł Miller.
Tymczasem oficer oddał mu list. Jenerał rozerwał szybko pieczęcie i przebiegłszy pismo
oczyma, rzekł ze zmieszaniem w twarzy:
- Nie! To z Poznania... złe wieści. W Wielkopolsce szlachta się podnosi, lud łączy się z
nią... Na czele ruchu stoi Krzysztof Źegocki, który chce iść na pomoc Częstochowie.
- Przepowiedziałem, że te strzały rozlegną się od Karpat do Bałtyku - mruknął Sadowski. -
U tego narodu prędka odmiana. Jeszcze wy nie znacie Polaków, poznacie ich później.
- Dobrze ! poznamy ich ! - odparł Miller. - Wolę otwartego nieprzyjaciela niż fałszywego
sprzymierzeńca... Sami się poddali, a teraz broń podnoszą... Dobrze! doznają naszej broni!
- A my ich -odburknął Sadowski. - Panie jenerale, kończmy układami z Częstochową;
przystańmy na wszelkie warunki... Nie o twierdzę chodzi, ale o panowanie jego królewskiej
mości w tym kraju.
Nasi Partnerzy/Sponsorzy: Wartościowe Virtualmedia strony internetowe, Portal farmeceutyczny najlepszy i polecany portal farmaceutyczny,
Opinie o ośrodkach nauki jazy www.naukaprawojazdy.pl, Sprawdzony email marketing, Alfabud, Najlepsze okna drewniane Warszawa w Warszawie.

Valid XHTML 1.0 Transitional