lektory on-line

Faraon - Strona 423

- Kimkolwiek jesteście, prawowiernymi czy poganami, w imię bogów wzywam was, żebyście
świątynię zostawili w spokoju...
Gwar ludu nagle ucichnął i tylko słychać było tłuczenie belek o miedzianą bramę. Lecz
wnet i belki ustały.
- Otwórzcie bramę! - zawołał z dołu olbrzym. -Chcemy przekonać się, czy nie knujecie
zdrady przeciw naszemu panu...
- Synu mój - odparł Herhor - upadnij na twarz i błagaj bogów, aby przebaczyli ci
świętokradztwo...
- To ty proś bogów, ażeby cię zasłonili!... -krzyknął dowódca bandy i wziąwszy kamień
rzucił go w górę, ku arcykapłanowi.
Jednocześnie z okna pylonu wyleciał cieniutki strumyk, niby wody, na twarz olbrzyma.
Bandyta zachwiał się, zatrzepotał rękoma i upadł.
Jego najbliżsi wydali okrzyk trwogi, na co dalsze szeregi, nie wiedząc, co się stało,
odpowiedziały śmiechem i przekleństwami.
- Wyłamujcież bramę!... - wołano od końca i grad kamieni posypał się w stronę Herhora i
orszaku.
Herhor wzniósł do góry obie ręce. A gdy tłum znowu ucichnął, arcykapłan zawołał silnym
głosem:
- Bogowie! pod waszą opiekę oddaję święte przybytki, przeciw którym występują zdrajcy i
bluźniercy...
A w chwilę później, gdzieś nad świątynią, rozległ się nadludzki głos:
- Odwracam oblicze moje od przeklętego ludu i niech na ziemię spadnie ciemność...
I stała się rzecz okropna: w miarę jak głos mówił, słońce traciło blask. A wraz z
ostatnim słowem zrobiło się ciemno jak w nocy. Na niebie zaiskrzyły się gwiazdy, a
zamiast słońca stał czarny krąg otoczony obrączką płomieni.
Niezmierny krzyk wydarł się ze stu tysięcy piersi. Szturmujący do bramy rzucili belki,
chłopi upadli na ziemię...
- Oto nadszedł dzień sądu i śmierci!... - zawołał jękliwy głos w końcu ulicy.
- Bogowie!... litości !... święty mężu, odwróć klęskę!... - zawołał tłum.
- Biada wojskom, które spełniają rozkazy bezbożnych naczelników!... - zawołał wielki głos
ze świątyni.
W odpowiedzi - już cały lud upadł na twarz, a w dwu pułkach stojących przed świątynią
powstało zamieszanie. Szeregi połamały się, żołnierze poczęli rzucać broń i bez pamięci
uciekać w stronę rzeki. Jedni pędząc jak ślepi wśród ciemności rozbijali się o ściany
domów; inni padali na bruk deptani na śmierć przez swoich towarzyszów. W ciągu paru
minut, zamiast zwartych kolumn wojsk, leżały na placu porozrzucane włócznie i topory, a
przy wejściu do ulic - piętrzyły się stosy rannych i trupów.
Źadna przegrana bitwa nie skończyła się podobną klęską.
- Bogowie!... bogowie!... - jęczał i płakał lud -zmiłujcie się nad niewinnymi...
Nasi Partnerzy/Sponsorzy: Wartościowe Virtualmedia strony internetowe, Portal farmeceutyczny najlepszy i polecany portal farmaceutyczny,
Opinie o ośrodkach nauki jazy www.naukaprawojazdy.pl, Sprawdzony email marketing, Alfabud, Najlepsze okna drewniane Warszawa w Warszawie.

Valid XHTML 1.0 Transitional