lektory on-line

Krzyżacy - Strona 416

- Tobie niejeden zajrzy - mówił mu - że przy majestacie zostajesz, ale to sprawiedliwie
tak jest, bo jeno na dobro ludzkie swojej podufałości z królem używasz i lepszego nad cię
serca nikt chyba nie ma.
- Przy majestacie dobrze - odrzekł bojarzynek - ale ja bym jeszcze wolał w pole ku
Krzyżakom i tego tobie zajrzę, żeś w nich już bijał.
Po chwili zaś dodał:
- Komtur toruński von Wenden przyjechał wczoraj, a dziś wieczór pojedziecie do niego na
noc z mistrzem i z mistrzowym orszakiem.
- A potem do Malborga.
- A potem do Malborga.
Tu kniaź Jamont począł się śmiać:
- Niedaleka to będzie droga, ale kwaśna, bo nic od króla nie potrafili Niemce uzyskać, a
z Witoldem nie będą mieli też uciechy. Zebrał ci on pono całą potęgę litewską i na Źmujdź
idzie.
- Jeśli go król wspomoże, to będzie wielka wojna.
- Proszą o to Pana Boga wszyscy nasi rycerze. Ale choćby król z żalu nad krwią
krześcijańską wielkiej wojny nie uczynił, wspomoże Witolda zbożem i pieniędzmi, a nie bez
tego także, aby coś polskich rycerzy na ochotnika do niego nie poszło.
- Jako żywo - odpowiedział Zbyszko. - A może za to sam Zakon wypowie królowi wojnę?
- Ej, nie! - odpowiedział kniaź - póki dzisiaj mistrz żywie, nie będzie tego.
I miał słuszność. Zbyszko znał już mistrza dawniej, ale teraz, po drodze do Malborga,
będąc razem z Zyndramem z Maszkowic i z Powałą prawie ciągle przy jego boku, mógł mu się
lepiej przypatrzyć i lepiej go przeznać. Owóż ta podróż utwierdziła go tylko w
przekonaniu, że wielki mistrz Konrad von Jungingen nie był złym i zepsutym człowiekiem.
Musiał on często postępować w sposób nieprawy, gdyż cały Zakon krzyżacki stał na
nieprawości. Musiał czynić krzywdy, bo cały Zakon zbudowany był na ludzkiej krzywdzie.
Musiał kłamać, bo kłamstwo odziedziczył razem z oznakami mistrzostwa, a od wczesnych lat
przywykł uważać je tylko za polityczną przebiegłość. Ale nie był okrutni-kiem, bał się
sądu Bożego i ile mógł, hamował pychę i zuchwałość tych dygnitarzy zakonnych, którzy
pchali umyślnie do wojny z potęgą Jagiełłową. Był jednakże człowiekiem słabym. Zakon tak
dalece przywykł od całych wieków czyhać na cudze, grabić, zabierać siłą lub podstępem
przyległe ziemie, że Konrad nie tylko nie umiał powściągnąć tego drapieżnego głodu, ale
mimo woli, siłą nabytego pędu sam poddawał mu się i usiłował go zaspokoić. Dalekie też
były już czasy Winrycha von Kniprode, czasy żelaznej karności, którą Zakon wprawiał w
podziwienie świat cały. Już za poprzedniego przed Jungingenem mistrza, Konrada
Wallenroda, Zakon upoił się własną coraz wzrastającą potęgą, której nie zdołały osłabić
chwilowe klęski, odurzył się sławą, powodzeniem, krwią ludzką, tak że rozluźniły się
karby, które trzymały go w sile i jedności. Mistrz przestrzegał, ile mógł, prawa i
sprawiedliwości, ile mógł, łagodził osobiście żelazną rękę Zakonu ciążącą na chłopach,
Nasi Partnerzy/Sponsorzy: Wartościowe Virtualmedia strony internetowe, Portal farmeceutyczny najlepszy i polecany portal farmaceutyczny,
Opinie o ośrodkach nauki jazy www.naukaprawojazdy.pl, Sprawdzony email marketing, Alfabud, Najlepsze okna drewniane Warszawa w Warszawie.

Valid XHTML 1.0 Transitional