lektory on-line

Krzyżacy - Strona 410

Za czym pochyliła się nieco nad stołem i spojrzawszy w bok ku Jagience, rzekła:
- Wiera, że gasną inne świeczki przy tej pochodni. Zbyszka ciągnęło jednak do Jagienki,
gdyż wydała mu się jakby kochająca i kochana krewna, i czuł, że lepszej spólniczki do
smutku i większej litości w niczyim sercu nie znajdzie, ale tego wieczora nie mógł do
niej więcej przemówić, a to dlatego, że był zajęty służbą, a po wtóre, że przez cały czas
uczty gądkowie śpiewali pieśni albo trąby czyniły tak hałaśliwą muzykę, że ci nawet,
którzy koło siebie siedzieli, zaledwie mogli się dosłyszeć. Obie też księżne, a z nimi
niewiasty, wstały wcześniej od stołów, od króla, książąt i rycerzy, którzy mieli zwyczaj
do późna w noc zabawiać się kielichami. Jagience, która niosła poduszkę do siedzenia dla
księżny, nijako się było zatrzymać, więc odeszła także, tylko na odchodnym uśmiechnęła
się znów Zbyszkowi i skinęła mu głową.
Późno dopiero przede dniem młody rycerz, pan de Lorche i dwaj ich giermkowie wracali do
gospody. Czas jakiś szli pogrążeni w myślach, ale gdy już byli niedaleko domu, de Lorche
począł coś mówić do swego giermka, Pomorzanina, umiejącego dobrze po polsku, a ten
zwrócił się następnie do Zbyszka:
- Pan mój chciałby o coś waszą miłość zapytać.
- Dobrze - odpowiedział Zbyszko. Wówczas tamci znów pogadali chwilę z sobą, po czym
Pomorzanin, uśmiechając się nieco pod wąsem, rzekł:
- Pan mój chciałby spytać: czy to jest pewna, że ta panna, z którą wasza miłość
rozmawiała przed ucztą, jest śmiertelna, czyli też to jest właśnie anioł albo święta?
- Powiedz twemu panu - odpowiedział z pewną niecierpliwością Zbyszko - że już mnie
drzewiej tak samo pytał i że aż mi cudnie tego słuchać. Bo jakże: w Spychowie mówił mi,
że się na dwór księcia Witoldowy dla urody Litwinek wybiera, potem skroś tejże przyczyny
chciał jechać do Płocka, w Płocku dziś chciał rycerza z Taczewa dla Agnieszki z Długolasu
pozywać, a teraz znów w inną godzi. Zali taka to u niego stateczność i taka rycerska
wiara?
Pan de Lorche wysłuchał tej odpowiedzi z ust swego Pomorczyka, westchnął głęboko,
popatrzył chwilę w blednące nocne niebo i tak na zarzuty Zbyszkowe odpowiedział:
- Słusznie mówisz. Ni statku, ni wiary! bom jest człek grzeszny i niegodny ostróg
rycerskich nosić. Co do panny Agnieszki z Długolasu prawda - ślubowałem jej i Bóg da, że
wytrwam, ale uważ, jak cię wzruszę, gdy ci opowiem, jak okrutnie ze mną w czerskim zamku
postąpiła.
Tu znów westchnął, znów spojrzał w niebo, na którego wschodzie czyniła się coraz
jaśniejsza smuga, i poczekawszy, dopóki Pomorzanin nie przetłumaczył jego słów, tak dalej
po chwili mówił:
- Powiedziała mi, że wrogiem jej jest pewien czarnoksiężnik w wieży wśród lasów
mieszkający, który corocznie smoka przeciw niej wysyła, a ów podchodzi każdej wiosny pod
mury czerskie i patrzy, czyby jej pochwycić nie zdołał. Co gdy rzekła, wraz oświadczyłem,
że będę walczył ze smokiem. Ach! uważ, co dalej opowiem: gdym stanął na wskazanym
Nasi Partnerzy/Sponsorzy: Wartościowe Virtualmedia strony internetowe, Portal farmeceutyczny najlepszy i polecany portal farmaceutyczny,
Opinie o ośrodkach nauki jazy www.naukaprawojazdy.pl, Sprawdzony email marketing, Alfabud, Najlepsze okna drewniane Warszawa w Warszawie.

Valid XHTML 1.0 Transitional