lektory on-line

Potop - Henryk Sienkiewicz - Strona 5

Stakjanowie nadrzeczni dosyłali ryby solonej, z Wołmontowicz od mrukliwych Butrymów
przychodziły zboża, siano od Gasztowtów, zwierzyna od Domaszewiczów Myśliwych, smoła i
dziegieć od Gościewiczów Dymnych. O pannie Aleksandrze nikt inaczej w zaściankach nie
mówił, jak ?nasza panna", a piękne pacunelki wyglądały pana Kmicica bogdaj tak samo
niecierpliwie jak i ona.
Tymczasem przyszły wici zwołujące szlachtę - więc poczęto ruszać się na Laudzie. Kto z
pacholęcia wyrósł na męża, kogo nie pochylił wiek, ten na koń siadać musiał. Jan
Kazimierz przybył do Grodna i tam miejsce jeneralnego zbioru naznaczył. Tam też
ciągnięto. Ruszyli w milczeniu pierwsi Butrymowie, za nimi inni, a Gasztowtowie na
ostatku, jak zawsze czynili, bo im od pacunelek żal było odjeżdżać. Szlachta z innych
stron kraju w małej tylko stawiła się liczbie i kraj pozostał bez obrony, ale Lauda
pobożna stanęła w całości.
Pan Wołodyjowski nie ruszył, bo nie mógł jeszcze ręką władać, więc właśnie jakoby wojski
między pacunelkami pozostał. Opustoszały ?okolice" i jeno starcy z białogłowami zasiadali
wieczorem przy ogniskach. Cicho byłow Poniewieżu i Upicie - czekano wszędy na nowiny.
Panna Aleksandra również zamknęła się w Wodoktach, nikogo prócz sług i swych opiekunów
laudańskich nie widując.
Rozdział I
Przyszedł nowy rok 1655. Styczeń był mroźny, ale suchy; zima tęga przykryła Źmudź świętą
grubym na łokieć, białym kożuchem; lasy gięły się i łamały pod obfitą okiścią, śnieg
olśniewałoczy w dzień przy słońcu, a nocą przy księżycu migotały jakoby iskry niknące po
stężałej od mrozu powierzchni; zwierz zbliżał się do mieszkań ludzkich, a ubogie szare
ptactwo stukałodziobami do szyb szedzią i śnieżnymi kwiatami okrytych.
Pewnego wieczora siedziała panna Aleksandra w izbie czeladnej wraz z dziewczętami
dworskimi. Dawny to był zwyczaj Billewiczów, że gdy gości nie było, to z czeladzią
spędzali wieczory śpiewając pieśni pobożne i przykładem swym prostactwo budując. Tak też
czyniła i panna Aleksandra, a to tym łacniej, że między jej dziewkami dworskimi same były
prawie szlachcianki, sieroty bardzo ubogie. Te robotę wszelką, choćby najgrubszą,
spełniały i przy paniach służebnymi były, a w zamian za to ćwiczyły się w obyczajności,
lepszego doznając od prostych dziewek traktowania. Były jednak między nimi i chłopki,
mową głównie się różniące, bo wiele z nich po polsku nie umiało.
Panna Aleksandra wraz z krewną swą panną Kulwiecówną siedziały w pośrodku, a dziewczęta
po bokach na ławach; wszystkie kądziel przędły. Na potężnym kominie ze zwieszonym okapem
paliły się kłody sosnowe i karpy, to przygasając, to znów strzelając jasnym, wielkim
płomieniem lub skrami, w miarę jak stojący wedle komina wyrostek przyrzucał drobniejszych
brzeźniaków i łuczywa. Gdy płomień strzelił jaśniej, widać było ciemne drewniane ściany
ogromnej izby z nadzwyczaj niskim, belkowanym sufitem. U belek wisiały na niciach
różnokolorowe gwiazdki uczynione z opłatków, kręcące się w cieple, a zza belek wyglądały
motki lnu, zwieszające się na obie strony, jakby tureckie zdobyczne buńczuki. Cały niemal
Nasi Partnerzy/Sponsorzy: Wartościowe Virtualmedia strony internetowe, Portal farmeceutyczny najlepszy i polecany portal farmaceutyczny,
Opinie o ośrodkach nauki jazy www.naukaprawojazdy.pl, Sprawdzony email marketing, Alfabud, Najlepsze okna drewniane Warszawa w Warszawie.

Valid XHTML 1.0 Transitional