lektory on-line

Potop - Henryk Sienkiewicz - Strona 374

żołnierstwa włóczyły się gromady szlachty, która piła wraz z rajtarami i musiała udawać
radość z upadku Krakowa i klęski pana Czarnieckiego.
Kmicica obrzydzenie porwało i wcześnie schronił się do swej kwatery na przedmieściu, ale
spać nie mógł. Trawiła go gorączka i wątpliwości obsiadły mu duszę; czy nie za późno
nawrócił z drogi, gdy już cały kraj był w ręku szwedzkim. Przychodziło mu do głowy, że
już wszystko stracone i Rzeczpospolita nigdy nie wydźwignie się z upadku.
?To już nie wojna nieszczęśliwa - myślał sobie - która się utratą prowincji jakowej
skończyć może, to zguba zupełna, to cała Rzeczpospolita prowincją szwedzką się staje...
Samiśmy się do tego przyczynili, a ja lepiej niż kto inny!"
Ta myśl paliła go, a sumienie gryzło. Sen od niego uciekał... Sam nie wiedział, co ma
czynić: jechać dalej, zostać w miejscu czy wracać?... Choćby też kupę zebrał i Szwedów
począł podchodzić, będą go ścigać jak rozbójnika, nie jak żołnierza. Zresztą jest już w
obcej okolicy, w której go nikt nie zna. Kto do niego przystanie? Zlatywali się do niego
nieustraszeni ludzie na Litwie, gdy jako przesławny ich zwoływał, ale tu, choćby kto
słyszał o Kmicicu, to go miał za zdrajcę i szwedzkiego przyjaciela, z pewnością zaś nikt
nie słyszał o Babiniczu.
Na nic to, na nic i do króla jechać, bo za późno... Na nic i na Podlasie jechać, bo go
konfederaci za zdrajcę mają, na nic się na Litwę wracać, bo tam Radziwiłł włada, na nic
zostawać, bo tu roboty nie ma żadnej. Najlepiej by ducha wyzionąć, by na ten świat nie
patrzeć i przed zgryzotami uciec!
Lecz na tamtym świecie zali będzie lepiej tym, którzy nagrzeszywszy, niczym win swych nie
zgładzili i z całym ich ciężarem przed sądem staną? Kmicic rzucał się na swym łożu, jak
gdyby na łożu tortur leżał. Podobnie nieznośnych mąk nie przechodził nawet w chacie
leśnej Kiemliczów.
Czuł się silnym, zdrowym, przedsiębiorczym, dusza rwała się w nim do tego, by coś
poczynać, by działać, a tu wszystkie drogi były zamknięte, choć tłuc głową o ścianę, nie
masz wyjścia; nie masz ratunku i nie masz nadziei ! Przemęczywszy się przez noc na łożu
zerwał się do dnia, zbudził ludzi i ruszył z nimi przed siebie. Jechał ku Warszawie, ale
sam nie wiedział, po co i dlaczego? Byłby na Sicz uciekł z desperacji, gdyby nie to, że
czasy się zmieniły i że Chmielnicki razem z Buturlinem przycisnęli właśnie hetmana
wielkiego koronnego pod Gródkiem, roznosząc przy tym ogień i miecz na
południowo-wschodnich krainach Rzeczypospolitej i zapuszczając aż pod Lublin drapieżne
swe zagony.
Po drodze do Pułtuska spotykał wszędy pan Andrzej oddziały szwedzkie eskortujące wozy z
żywnością, zbożem, chlebami, piwem, i stada wszelkiego rodzaju bydła. Przy stadach i
wozach szły gromady chłopów albo drobnej szlachty, płacząc i jęcząc, bo ich z podwodami
po kilkanaście mil ciągano. Szczęśliwy, komu z wozem do domu wrócić pozwolono, co nie
zawsze się zdarzało, albowiem po dostawieniu spyży pędzili chłopstwo i brać zagonową do
robót, do poprawiania zamków, budowania szop, magazynów.
Nasi Partnerzy/Sponsorzy: Wartościowe Virtualmedia strony internetowe, Portal farmeceutyczny najlepszy i polecany portal farmaceutyczny,
Opinie o ośrodkach nauki jazy www.naukaprawojazdy.pl, Sprawdzony email marketing, Alfabud, Najlepsze okna drewniane Warszawa w Warszawie.

Valid XHTML 1.0 Transitional