lektory on-line

Potop - Henryk Sienkiewicz - Strona 373

u Ormian towarów zacnych dostać można, za które w Prusach dobrze zapłacą.
Następnie, gdy oficer odszedł, rzekł pan Andrzej na pociechę Kiemliczowi:
- Cicho, szelmo. Te kwity to najlepsze glejty, bo choćby i do Krakowa zajedziem z nimi
skarżąc się, że nam płacić nie chcą. Łatwiej z kamienia ser wycisnąć niż pieniądze ze
Szwedów... Ale to mi właśnie na rękę. Pludrak myśli, że nas wywiódł w pole, tymczasem nie
wie, jakową przysługę nam oddał... Tobie zaś ja z własnej szkatuły za konie zapłacę,
ażebyś uszczerbku nie poniósł.
Stary odetchnął i już tylko ze zwyczaju nie przestawał narzekać przez czas jakiś:
- Obdarli, zniszczyli, do nędzy przywiedli!
Ale pan Andrzej rad był, widząc drogę przed sobą otwartą, bo to z góry przewidywał, że i
w Warszawie mu nie zapłacą, a prawdopodobnie i nigdzie - będzie więc mógł jechać coraz
dalej, niby swojej poszukując krzywdy, chociażby do króla szwedzkiego, który pod Krakowem
się znajdował, zajęty oblężeniem dawnej stolicy.
Tymczasem postanowił pan Andrzej zostać na noc w Przasnyszu, koniom wypocząć i nie
odmieniając swego przybranego nazwiska, porzucić jednak skórę chudopacholską. Zauważył
bowiem, że ubogiego koniuchę lekceważą wszyscy i prędzej każdy napadnie, mniej się
odpowiedzialności za pokrzywdzenie charłaka obawiając. Trudniej mu też było w tej skórze
i do zamożniejszej szlachty mieć przystęp, a stąd trudniej wyrozumieć, co kto myślał.
Przybrał więc szaty stanowi swemu i urodzeniu odpowiednie i poszedł pod wiechy, aby się z
bracią szlachtą nagadać. Lecz nie uradowało go to, co słyszał. Po zajazdach i szynkach
szlachta piła zdrowie króla szwedzkiego i na szczęście protektora trącała się kielichami
ze starszyzną szwedzką, śmiała się z drwin, jakich oficerowie pozwalali sobie z króla
Jana Kazimierza i Czarnieckiego.
Tak strach o własną skórę i mienie upodlił ludzi, że wdzięczyli się do najeźdźców,
skwapliwie podtrzymując ich dobry humor. Jednakże i owo upodlenie miało swoją granicę.
Szlachta pozwalała drwić z siebie, z króla, z hetmanów, z pana Czarnieckiego, byle nie z
religii, i gdy pewien kapitan szwedzki oświadczył, że taka dobra wiara luterska jak i
katolicka, siedzący obok młody pan Grabkowski, nie mogąc znieść bluźnierstwa, uderzył go
w skroń obuszkiem, sam zaś korzystając z tumultu wymknął się z szynkowni i zginął w
tłumie.
Zaczęto go ścigać, lecz przyszły wieści, które zwróciły uwagę w inną stronę. Oto
kurierowie nadbiegli z doniesieniami, że Kraków się poddał, że pan Czarniecki w niewoli i
ostatnia zapora szwedzkiego panowania zniesiona.
Szlachta oniemiała w pierwszej chwili, lecz Szwedzi poczęli weselić się i wiwatować. W
kościele Świętego Ducha, w kościele Bernardynów i w niedawno wzniesionym przez panią
Mostowską klasztorze Bernardynek kazano bić w dzwony. Piechota i rajtaria wystąpiły na
rynek z browarów i postrzygalni w bojowym porządku i nuż dawać ognia z dział i
muszkietów. Następnie wytoczono beczki z gorzałką, miodem i piwem dla wojska i mieszczan,
porozpalano beczki ze smołą i ucztowano do późnej nocy. Szwedzi powyciągali mieszczanki z
Nasi Partnerzy/Sponsorzy: Wartościowe Virtualmedia strony internetowe, Portal farmeceutyczny najlepszy i polecany portal farmaceutyczny,
Opinie o ośrodkach nauki jazy www.naukaprawojazdy.pl, Sprawdzony email marketing, Alfabud, Najlepsze okna drewniane Warszawa w Warszawie.

Valid XHTML 1.0 Transitional