Rzym składał mu dziękczynienie, jakkolwiek po cichu szeptano sobie, iż poświęcił ją dlatego, że jak
wszyscy z jego rodziny zarastał na czerwono. W jego silnie występującym nad brwiami czole było
jednak coś olimpijskiego. W ściągniętych brwiach znać było świadomość wszechmocy; lecz pod tym
czołem półboga mieściła się twarz małpy, pijaka i komedianta, próżna, pełna zmiennych żądz,
zalana mimo młodego wieku tłuszczem, a jednak chorobliwa i plugawa. Ligii wydał się wrogim, lecz
przede wszystkim ohydnym.
Po chwili położył szmaragd i przestał patrzeć na nią. Wówczas ujrzała jego wypukłe, niebieskie oczy,
mrużące się pod nadmiarem światła, szkliste, bez myśli, podobne do oczu umarłych.
On zaś zwróciwszy się do Petroniusza rzekł:
— Czy to jest owa zakładniczka, w której się kocha Winicjusz?
— To ona — rzekł Petroniusz.
— Jak się nazywa jej naród?
— Ligowie.
— Winicjusz uważa ją za piękną?
— Przybierz w niewieście peplum spróchniały pień oliwny, a Winicjusz uzna go za piękny. Ale na
twoim obliczu, o znawco niezrównany, czytam już wyrok na nią! Nie potrzebujesz go ogłaszać! Tak
jest! Za sucha! Chuderlawa, istna makówka na cienkiej łodydze, a ty, boski esteto, cenisz w kobiecie
łodygę, i po trzykroć, po czterykroć masz słuszność! Sama twarz nic nie znaczy. Jam dużo skorzystał
przy tobie, ale tak pewnego rzutu oka nie mam jeszcze… I gotówem oto się założyć z Tuliuszem
Senecjonem o jego kochankę, że jakkolwiek przy uczcie, gdy wszyscy leżą, trudno o całej postaci
wyrokować, ty jużeś sobie powiedział: „Za wąska w biodrach.”
— Za wąska w biodrach — odrzekł przymykając oczy Nero.
Na ustach Petroniusza pojawił się ledwo dostrzegalny uśmiech, zaś Tuliusz Senecjo, który był zajęty
aż do tej chwili rozmową z Westynusem, a raczej przedrwiwaniem snów, w które Westynus
wierzył, zwrócił się do Petroniusza i chociaż nie miał najmniejszego pojęcia, o co chodzi, rzekł:
— Mylisz się! Ja trzymam z cezarem.
— Dobrze — odparł Petroniusz. — Dowodziłem właśnie, że masz szczyptę rozumu, cezar zaś
twierdzi, iż jesteś osłem bez domieszki.
— Habet! — rzekł Nero śmiejąc się i zwracając w dół wielki palec ręki, jak to czyniło się w cyrkach na
znak, że gladiator otrzymał cios i ma być dobity.
A Westynus sądząc, że mowa ciągle o snach, zawołał:
— A ja wierzę w sny i Seneka mówił mi kiedyś, że wierzy także.
— Ostatniej nocy śniło mi się, żem została westalką — rzekła przechylając się przez stół Kalwia
Kryspinilla.
Na to Nero począł bić w dłonie, inni poszli za jego przykładem i przez chwilę naokół rozlegały się
oklaski, albowiem Kryspinilla, kilkakrotna rozwódka, znana była ze swej bajecznej rozpusty w całym
Rzymie.
Lecz ona nie zmieszawszy się bynajmniej rzekła:
— I cóż! Wszystkie one stare i brzydkie. Jedna Rubria do ludzi podobna, a tak byłoby nas dwie,