lektory on-line

Krzyżacy - Strona 349

jeden z bojarów żmujdzkich, który najbliżej się znajdował, po nim Zbyszko, po nim Czech,
i straszliwy zamęt powiększał się z każdą chwilą. Inni bojarowie chwycili również za
ciała poległych i poczęli je rzucać na ostrza: z boków natarli znów Źmujdzini. Cały
sforny dotychczas zastęp zakolebał się, zatrząsł jak dom, w którym pękają ściany,
rozszczepił się jak drzewo pod klinem i wreszcie prysnął.
Bitwa zmieniła się w jednej chwili w rzeź. Długie dzidy niemieckie i berdysze stały się w
ścisku nieużyteczne. Natomiast brzeszczoty konnych zgrzytały po czaszkach i karkach.
Konie wpierały się w gęstwę ludzką, przewracając i tratując nieszczęsnych knechtów.
Jeźdźcom łatwo było ciąć z góry, cięli więc bez odetchnienia i spoczynku. Z boków drogi
wysypywały się coraz nowe gromady dzikich wojowników w wilczych skórach i z wilczą żądzą
krwi w piersiach. Wycie ich głuszyło błagalne głosy o litość i jęki konających.
Zwyciężeni rzucali broń; niektórzy usiłowali wymknąć się do lasu; niektórzy, udając
zabitych, padali na ziemię; niektórzy stali prosto, mając twarze blade jak śnieg i
zmrużone oczy; inni modlili się; jeden, któremu umysł pomieszał się widocznie z
przerażenia, począł grać na piszczałce, przy czym uśmiechał się, podnosząc w górę oczy,
póki maczuga żmujdzka nie strzaskała mu głowy. Bór przestał szumieć, jakby się przeląkł
śmierci.
Stopniała wreszcie garść krzyżacka. Czasem tylko w gąszczach zabrzmiał odgłos krótkiej
walki lub przeraźliwy krzyk rozpaczy. Zbyszko i Maćko, a za nimi wszyscy konni, skoczyli
teraz ku jeździe.
Ta zaś broniła się jeszcze, ustawiona kręgiem, tak zawsze bowiem bronili się Niemcy, gdy
nieprzyjaciel zdołał ich przeważną siłą otoczyć. Jeźdźcy, siedząc na dobrych koniach i w
zbrojach lepszych od piechurów, walczyli mężnie i z godnym podziwu uporem. Nie było
między nimi żadnego białego płaszcza, jeno przeważnie średnia i drobniejsza szlachta
pruska, która miała obowiązek stawać do wojny na rozkaz Zakonu. Konie ich po większej
części były także zbrojne, niektóre w kropierze, a wszystkie w żelazne naczółki z
osadzonym we środku stalowym rogiem. Dowództwo nad nimi dzierżył wysoki, smukły rycerz w
ciemnobłękitnym pancerzu i w takimże hełmie z zapuszczoną przyłbicą.
Z głębin leśnych padała na nich ulewa strzał, ale groty odbijały się bezskutecznie od
naczółków, od pancerzy i hartownych naramienników. Wał pieszych i jezdnych Źmujdzinów
otaczał ich z bliska, lecz oni bronili się, tnąc i bodąc długimi mieczami tak zażarcie,
iż przed kopytami końskimi leżał wieniec trupów. Pierwsze szeregi napastników chciały się
cofać i - parte z tyłu - nie mogły. Na ogół uczynił się ścisk i zamęt. Oczy olśniewały od
migotania włóczni, od błysków mieczów. Konie poczęły kwiczeć, kąsać i wierzgać. Przypadli
bojarzyni żmujdzcy, przypadł Zbyszko i Czech, i Mazurowie. Pod ich potężnymi ciosami
poczęła się "kupia" chwiać i kołysać jak bór pod wichrem, oni zaś, na podobieństwo drwali
rąbiących gęstwinę leśną, posuwali się z wolna naprzód w trudzie i znoju.
Lecz Maćko kazał zbierać na pobojowisku długie berdysze niemieckie i uzbroiwszy nimi
blisko trzydziestu dzikich wojowników, począł przeciskać się przez skrzęt ku Niemcom.
Nasi Partnerzy/Sponsorzy: Wartościowe Virtualmedia strony internetowe, Portal farmeceutyczny najlepszy i polecany portal farmaceutyczny,
Opinie o ośrodkach nauki jazy www.naukaprawojazdy.pl, Sprawdzony email marketing, Alfabud, Najlepsze okna drewniane Warszawa w Warszawie.

Valid XHTML 1.0 Transitional