lektory on-line

Potop - Henryk Sienkiewicz - Strona 35

potem dziewki dworskie powciÄ…gali do izby dla rozpusty!... Tfu! obraza boska! Tego u nas
nie bywało!... Pierwszego dnia zaczęli od strzelania i rozpusty! Pierwszego dnia!...
Tu stary Kasjan rozgniewał się i począł stukać kijem w podłogę; na twarz Oleńki biły
ciemne rumieńce, a Józwa ozwał się:
- A to wojsko pana Kmicicowe, które w Upicie zostało, to lepsze? Jacy oficyjerowie, takie
i wojsko! Panu Sołłohubowi bydło zrabowali jacyś ludzie, mówią, że pana Kmicica; chłopów
mejszagolskich, którzy smołę wieźli, na gościńcu pobili. Kto? Też oni. Pan Sołłohub
pojechał do pana Hlebowicza po sprawiedliwość, a teraz znów w Upicie gwałt! Wszystko to
przeciw Bogu ! Spokojnie tu bywało jak nigdzie, a teraz choć rusznicę na noc nabijaj i
strażuj - a czemu? bo pan Kmicic z kompanią przyjechał!
- Ojcze Józwa! nie mówcie tak! nie mówcie! - zawołała Oleńka.
- A jak mam mówić? Jeśli pan Kmicic nie winien, to po co takich ludzi trzyma, po co z
takimi żyje? Wielmożna panna mu powiedz, żeby on ich przepędził albo katu oddał, bo
inaczej nie będzie spokoju. A słychana to rzecz strzelać do wizerunków i rozpustę jawnie
płodzić? Toż cała okolica jeno o tym gada!
- Co ja mam czynić? - pytała Oleńka. - Może to i źli ludzie, ale on z nimi wojnę
odprawiał. Zali wypędzi ich na moją prośbę?
- Jeśli nie wypędzi - mruknął z cicha Józwa - to sam taki!
Wtem w pannie poczęła się krew burzyć przeciw tym towarzyszom, zabijakom i kosterom.
- Zresztą, niech tak będzie! Musi ich wypędzić! Niech wybiera mnie albo ich ! Jeśli to
prawda, co mówicie, a dziś jeszcze będę wiedziała, czy prawda, to im tego nie daruję, ani
strzelania, ani rozpusty. Jam sama jedna i słaba. sierota, ich kupa zbrojna, aleć się nie
ulęknę...
- My ci pomożem ! -rzekł Józwa.
- Dla Boga! -mówiła Oleńka unosząc się coraz bardziej - niech sobie czynią, co chcą, ale
nie tu, w Lubiczu... Niech będą, jacy chcą, ich to rzecz, ich szyje odpowiedzą, ale niech
pana Kmicica nie podmawiają... do rozpusty... Wstyd! hańba!... Myślałam, że to żołnierze
niezgrabni, a to, widzę, zdrajcy niegodni, którzy i siebie, i jego plamią. Takjest! źle
im z oczu patrzyło, ale ja, głupia, nie poznałam się na tym. Dobrze! dziękuję wam,
ojcowie, żeście mi oczy na tych judaszów otworzyli... Wiem, co mi czynić przystoi.
- To! to! to! -rzekł stary Kasjan. - Cnota przez cię mówi, a my ci pomożem.
- Wy pana Kmicica nie winujcie, bo choćby co i przeciw stateczności uczynił, to młody
jest, a oni go kuszą, oni podmawiają, oni zachęcają do rozpusty przykładem i hańbę na
jego imię ściągają! Tak jest! pókim żywa, nie będzie tego długo!
Gniew wzbierał coraz więcej w sercu Oleńki i zawziętość przeciw towarzyszom pana Kmicica
wzrastała, jak wzrasta ból w ranie świeżo zadanej. Bo też zraniono w niej okrutnie i
miłość własną kobiecą, i tę ufność, z jaką całe czyste uczucie oddała panu Andrzejowi.
Wstyd jej było za niego i za siebie, a ów gniew i wstyd wewnętrzny szukał przede
wszystkim winnych.
Nasi Partnerzy/Sponsorzy: Wartościowe Virtualmedia strony internetowe, Portal farmeceutyczny najlepszy i polecany portal farmaceutyczny,
Opinie o ośrodkach nauki jazy www.naukaprawojazdy.pl, Sprawdzony email marketing, Alfabud, Najlepsze okna drewniane Warszawa w Warszawie.

Valid XHTML 1.0 Transitional