lektory on-line

Quo vadis - Henryk Sienkiewicz - Strona 325

nimi miejscami widne, miejscami zakryte przez inne budowy Saepta Julia, mnóstwo portyków,
świątyń, kolumn, spiętrzonych gmachów i wreszcie hen, w dali, wzgórza oblepione domami,
olbrzymie rojowisko ludzkie, którego krańce niknęły w mgle błękitnej, gniazdo zbrodni, ale i siły,
szaleństwa, ale i ładu, które stało się głową świata, jego ciemięzcą, ale zarazem jego prawem i
pokojem, wszechpotężne, nieprzemożone, wieczyste.
Piotr zaś, otoczony żołnierzami, spoglądał na nie tak, jakby spoglądał władca i król na swe
dziedzictwo. I mówił: „Odkupioneś jest i moje.” A nikt, nie tylko między żołnierstwem kopiącym
dół, w który miano wstawić krzyż, ale nawet między wyznawcami, nie umiał odgadnąć, że istotnie
stoi między nimi prawdziwy władca tego grodu i że miną cezarowie, przepłyną fale barbarzyńców,
miną wieki, a ów starzec będzie tu panował nieprzerwanie.
Słońce chyliło się jeszcze bardziej ku Ostii i stało się wielkie i czerwone. Cała zachodnia strona nieba
poczęła płonąć blaskiem niezmiernym. Żołnierze zbliżyli się do Piotra, by go rozebrać.
Lecz on, modląc się, wyprostował się nagle i wyciągnął wysoko prawicę. Oprawcy zatrzymali się
jakby onieśmieleni jego postawą; wierni zatrzymali również oddech w piersiach, sądząc, że chce
przemówić, i nastała cisza niezmącona.
On zaś, stojąc na wyniesieniu, począł wyciągniętą prawicą czynić znak krzyża, błogosławiąc w
godzinie śmierci:
— Urbi et orbi!
A w ten sam cudny wieczór inny oddział żołnierzy prowadził drogą Ostyjską Pawła z Tarsu ku
miejscowości zwanej Aquae Salvia. I za nim również postępowała gromada wiernych, których
nawrócił, a on poznawał bliższych znajomych, zatrzymywał się i rozmawiał z nimi, gdyż jako
obywatelowi rzymskiemu, straż okazywała mu większe względy. Za bramą, zwaną Tergemina,
spotkał Plautyllę, córkę prefekta Flawiusza Sabinusa, i widząc jej młodą twarz zalaną łzami, rzekł:
„Plautyllo, córko Zbawienia wiecznego, odejdź w pokoju. Pożycz mi tylko zasłony, którą zawiążą mi
oczy w chwili, gdy będę odchodził do Pana.” I wziąwszy zasłonę szedł dalej, z twarzą tak pełną
radości, z jaką robotnik, który przepracował dobrze dzień cały, wraca do domu. Myśli jego,
podobnie do Piotrowych, były spokojne i pogodne jak owo niebo wieczorne. Oczy patrzyły w
zamyśleniu na równinę, która ciągnęła się przed nimi, i na Góry Albańskie, zanurzone w świetle.
Rozpamiętywał o swoich podróżach, o trudach i pracy, o walkach, w których zwyciężał, i kościołach,
które po wszystkich ziemiach i za wszystkimi morzami założył, i myślał, że dobrze zarobił na
spoczynek. I on także dzieła dokonał. Czuł, że siejby jego nie rozwieje już wiatr złości. Odchodził z
tą pewnością, że w walce, którą jego Prawda wypowiedziała światu, ona zwycięży, i niezmierna
pogoda zstępowała mu do duszy.
Droga na miejsce stracenia była daleka i wieczór począł zapadać. Góry stały się purpurowe, a
podnóża ich zapadały z wolna w cień. Trzody wracały do domów. Gdzieniegdzie szły gromadki
niewolników z narzędziami pracy na ramionach. Przed domami na drodze bawiły się dzieci
spoglądając z ciekawością na przechodzący oddział żołnierzy. W tym zaś wieczorze, w tym
przezroczym złotym powietrzu był nie tylko spokój i ukojenie, ale jakowaś harmonia, która z ziemi
zdawała się podnosić ku niebu. A Paweł słyszał ją i serce przepełniało mu się radością na myśl, że do
Nasi Partnerzy/Sponsorzy: Wartościowe Virtualmedia strony internetowe, Portal farmeceutyczny najlepszy i polecany portal farmaceutyczny,
Opinie o ośrodkach nauki jazy www.naukaprawojazdy.pl, Sprawdzony email marketing, Alfabud, Najlepsze okna drewniane Warszawa w Warszawie.

Valid XHTML 1.0 Transitional