obmyśli czegoś nowego na zgubę dziewczyny. I ona, i Ursus wchodzili wprawdzie niejako pod
opiekę ludu i bez wzniecenia rozruchów nikt teraz nie mógł podnieść na nich ręki, jednak Petroniusz
wiedząc o nienawiści, jaką płonął ku niemu wszechwładny prefekt pretorii, przypuszczał, że
prawdopodobnie ów, nie mogąc go wprost dosięgnąć, będzie starał się jeszcze wywrzeć
jakimkolwiek sposobem zemstę na jego siostrzeńcu.
Nero gniewny był i rozdrażniony, albowiem przedstawienie skończyło się zupełnie inaczej, niż sobie
życzył. Na Petroniusza nie chciał z początku ani spojrzeć, lecz ten, nie tracąc zimnej krwi, zbliżył się
do niego z całą swobodą arbitra elegancji i rzekł mu:
— Czy wiesz, boski, co mi przechodzi przez myśl? Napisz pieśń o dziewicy, którą rozkaz władcy
świata uwalnia z rogów dzikiego tura i oddaje kochankowi. Grecy mają czułe serca i jestem pewny,
że oczaruje ich pieśń taka.
Neronowi mimo całego rozdrażnienia myśl taka przypadła do smaku, i przypadła podwójnie:
naprzód, jako temat do pieśni, a po wtóre, że mógł wysławić w niej samego siebie jako
wspaniałomyślnego władcę świata. Więc popatrzył przez chwilę na Petroniusza, po czym rzekł:
— Tak jest! Może masz słuszność! Ale czy wypada mi śpiewać własną dobroć?
— Nie potrzebujesz się wymieniać. Każdy w Rzymie odgadnie i tak, o co chodzi, a z Rzymu wieści
rozchodzą się na cały świat.
— I jesteś pewien, że się to spodoba w Achai?
— Na Polluksa! — zawołał Petroniusz.
I odszedł zadowolony, był już teraz bowiem pewien, że Nero, którego całe życie było stosowaniem
rzeczywistości do pomysłów literackich, nie zechce sobie popsuć tematu, a tym samym zwiąże ręce
Tygellinowi. Nie zmieniło to jednakże jego zamiaru wyprawienia z Rzymu Winicjusza, jak tylko
zdrowie Ligii przestanie stanowić przeszkodę. Toteż ujrzawszy go następnego dnia rzekł mu:
— Wywieź ją do Sycylii. Zaszło coś takiego, że ze strony cezara nic wam nie grozi, ale Tygellin gotów
użyć nawet trucizny, jeśli nie z nienawiści ku wam, to ku mnie.
Winicjusz uśmiechnął się na to i odrzekł:
— Ona była na rogach dzikiego tura, a przecie Chrystus ją ocalił.
— To uczcij go stuwołem — odpowiedział z odcieniem zniecierpliwienia Petroniusz — ale nie każ
mu ocalać jej po raz drugi… Czy pamiętasz, jak Eol przyjął Odyseusza, gdy wrócił prosić go powtórnie
o pomyślny ładunek wiatrów? Bóstwa nie lubią się powtarzać.
— Gdy wróci jej zdrowie — odrzekł Winicjusz — odwiozę ją do Pomponii Grecyny.
— I uczynisz tym słuszniej, że Pomponia leży chora. Mówił mi o tym krewny Aulusów Antystiusz. Tu
zajdą tymczasem takie rzeczy, że ludzie o was zapomną, a w dzisiejszych czasach najszczęśliwsi ci, o
których zapomniano. Niech Fortuna będzie wam słońcem w zimie, a cieniem w lecie!
To rzekłszy pozostawił Winicjusza jego szczęściu, sam zaś poszedł wybadać Teoklesa o zdrowie i
życie Ligii.
Lecz jej nie groziło już niebezpieczeństwo. W podziemiach, przy wycieńczeniu pozostałym po
więziennej gorączce, byłoby ją dobiło zgniłe powietrze i niewygody, lecz teraz otaczała ją
najtkliwsza opieka i nie tylko dostatek, ale i przepych. Z rozkazu Teoklesa po upływie dwóch dni