Szli śpiesznie wśród ulic, na których świeżo wzniesione białe domy błyszczały mocno w
miesięcznym blasku. Miasto było puste. Gdzieniegdzie tylko gromadki ludzi, uwieńczonych
bluszczem, śpiewały i tańczyły przed portykami przy odgłosie fletni, korzystając z cudnej nocy i
świątecznej pory, która trwała od początku igrzysk. Dopiero gdy już byli niedaleko domu, Ursus
przestał się modlić i począł mówić cicho, jakby się bał zbudzić Ligię:
— Panie, to Zbawiciel ocalił ją od śmierci. Gdym ujrzał ją na rogach tura, usłyszałem w duszy głos:
„Broń jej!”, i to był niezawodnie głos Baranka. Więzienie wyżarło mi siły, ale On mi je wrócił na tę
chwilę i On natchnął ten srogi lud, że ujął się za nią. Bądź Jego wola!
A Winicjusz odrzekł:
— Uwielbione niech będzie imię Jego!…
Lecz nie mógł mówić więcej, gdyż nagle uczuł, że ogromny płacz wzbiera mu w piersi. Chwyciła go
niepohamowana chęć rzucić się na ziemię i dziękować Zbawicielowi za cud i miłosierdzie.
Tymczasem jednak doszli do domu. Służba, uprzedzona przez wysłanego umyślnie naprzód
niewolnika, wyroiła się na ich spotkanie. Paweł z Tarsu nawrócił jeszcze w Ancjum większą część
tych ludzi. Nieszczęścia Winicjusza znane im były doskonale, więc radość ich na widok ofiar,
wyrwanych złości Nerona, była ogromna, a zwiększyła się jeszcze bardziej, gdy lekarz Teokles po
obejrzeniu Ligii oświadczył, że nie poniosła żadnej ciężkiej obrazy i że po przejściu osłabienia,
pozostałego po więziennej gorączce, wróci do zdrowia.
Przytomność wróciła jej jeszcze tejże nocy. Zbudziwszy się we wspaniałym cubiculum, oświeconym
korynckimi lampami, wśród woni werweny, nie wiedziała, gdzie jest i co się z nią dzieje. Pozostała
jej pamięć chwili, w której przywiązywano ją do rogów skrępowanego łańcuchami byka, teraz zaś
widząc nad sobą twarz Winicjusza, oświeconą łagodnym kolorowym światłem, sądziła, że chyba już
nie są na ziemi. Myśli mąciły się jeszcze w jej osłabionej głowie; wydało się jej rzeczą naturalną, że
zatrzymali się gdzieś po drodze do nieba z powodu jej umęczenia i słabości. Nie czując jednak
żadnego bólu uśmiechnęła się do Winicjusza i chciała go spytać, gdzie są, lecz z ust jej wyszedł tylko
cichy szept, w którym Winicjusz mógł zaledwie odróżnić swoje imię.
Więc klęknął przy niej i położywszy lekko rękę na jej czole, rzekł:
— Chrystus cię ocalił i wrócił mi cię!
Jej usta poruszyły się znowu niezrozumiałym szeptem, po chwili jednak powieki jej przymknęły się,
piersi podniosły się lekkim westchnieniem i zapadła w sen głęboki, którego oczekiwał lekarz
Teokles i po którym przepowiadał powrót do zdrowia.
A Winicjusz pozostał przy niej klęczący i pogrążony w modlitwie. Dusza roztajała mu miłością tak
ogromną, że zapamiętał się zupełnie. Teokles kilkakrotnie wchodził do cubiculum, kilka razy zza
uchylonej zasłony ukazywała się złotowłosa głowa Eunice, wreszcie żurawie, hodowane po
ogrodach, poczęły krzyczeć zwiastując początek dnia, a on jeszcze obejmował w myśli stopy
Chrystusa, nie widząc i nie słysząc, co się wokół niego dzieje, z sercem zmienionym w ofiarny,
dziękczynny płomień, pogrążony w zachwyceniu, za życia jeszcze na wpół wniebowzięty.
Rozdział sześćdziesiąty ósmy
Petroniusz po uwolnieniu Ligii nie chcąc drażnić cezara udał się za nim wraz z innymi augustianami na