lektory on-line

Quo vadis - Henryk Sienkiewicz - Strona 311

Ligii za wszelką cenę. Od rana chciał się dostać do cuniculów, by się przekonać, czy Ligia w nich się
znajduje, ale straże pretoriańskie pilnowały wszystkich wejść i rozkazy były tak surowe, że
żołnierze, nawet znajomi, nie dali się zmiękczyć ni prośbą, ni złotem. Winicjuszowi wydawało się, że
niepewność zabije go wprzód, nim ujrzy widowisko. Gdzieś na dnie serca kołatała mu się jeszcze
nadzieja, że może Ligii nie ma w amfiteatrze i że wszystkie obawy są płonne. Chwilami czepiał się tej
nadziei ze wszystkich sił. Mówił sobie, że Chrystus mógł ją przecie zabrać z więzienia, ale nie może
pozwolić na jej mękę w cyrku. Dawniej zgodził się już był ze wszystkim na Jego wolę, teraz, gdy
odepchnięty od drzwi cuniculów wrócił na swoje miejsce w amfiteatrze i gdy z zaciekawionych
spojrzeń, jakie na niego zwracano, poznał, że najstraszniejsze przypuszczenia mogą być słuszne,
począł Go błagać w duszy z namiętnością, podobną niemal do groźby, o ratunek. „Ty możesz!”,
powtarzał zaciskając konwulsyjnie ręce. „Ty możesz!” Przedtem ani domyślał się, że ta chwila, gdy
zmieni się w rzeczywistość, będzie tak straszna. Teraz, nie zdając sobie sprawy z tego, co się z nim
dzieje, miał jednak poczucie, że jeśli ujrzy mękę Ligii, to jego miłość zmieni się w nienawiść, a jego
wiara w rozpacz. I zarazem przerażał się tym poczuciem, bał się bowiem obrazić Chrystusa, którego
błagał o zmiłowanie i cud. Już nie prosił o jej życie, chciał tylko, by umarła, nim ją wywiodą na arenę,
i z niezgłębionej otchłani bólu powtarzał w duszy: „Choć tego mi nie odmów, a ja Cię umiłuję
bardziej jeszcze, niż miłowałem Cię dotąd.” W końcu myśli jego rozpętały się jak fale targane
wichrem. Budziła się w nim żądza zemsty i krwi. Porywała go szalona chęć rzucić się na Nerona i
zdusić go wobec wszystkich widzów, a jednocześnie czuł, że tą żądzą obraża znowu Chrystusa i
łamie Jego przykazania. Chwilami przelatywały mu przez głowę błyskawice nadziei, że to wszystko,
przed czym drżała jego dusza, odwróci jeszcze wszechmocna i miłosierna ręka, lecz gasły
natychmiast, jakby w niezmiernym rozżaleniu, że Ów, który mógł jednym słowem zburzyć ten cyrk i
ocalić Ligię, opuścił ją jednak, chociaż ufała Mu i umiłowała Go ze wszystkich sił swego czystego
serca. I myślał dalej, że oto ona tam leży w ciemnym cuniculum, słaba, bezbronna, opuszczona,
zdana na łaskę i niełaskę zezwierzęconych stróżów, goniąca może ostatnim tchem, on zaś musi
czekać bezradnie w tym strasznym amfiteatrze, nie wiedząc, jaką obmyślono dla niej mękę i co za
chwilę zobaczy. Wreszcie, jak człowiek, który spadając w przepaść chwyta się wszystkiego, co rośnie
nad jej krawędzią, tak i on oburącz chwycił się myśli, że jednak tylko wiarą może ją ocalić. Wszak
zostawał tylko ten jeden sposób! Wszak Piotr mówił, że wiarą ziemię można wzruszyć w posadach!
Więc skupił się, zgniótł w sobie zwątpienie, całą swą istotę zamknął w jedno słowo: „Wierzę!”, i
czekał cudu.
Lecz równie jak zbyt natężona struna musi pęknąć, tak i jego złamało wysilenie. Trupia bladość
pokryła mu twarz i ciało poczęło tężeć. Wówczas pomyślał, że błaganie jego zostało wysłuchane, bo
oto umiera. Wydało mu się, że Ligia niezawodnie musiała już także umrzeć i że Chrystus bierze ich w
ten sposób do siebie. Arena, białe togi nieprzeliczonych widzów, światło tysiącznych lamp i
pochodni, wszystko razem znikło mu z oczu.
Ale owa niemoc nie trwała długo. Po chwili zbudził się, a raczej zbudziło go tupanie
zniecierpliwionego ludu.
— Chory jesteś — rzekł mu Petroniusz. — Każ się odnieść do domu!
Nasi Partnerzy/Sponsorzy: Wartościowe Virtualmedia strony internetowe, Portal farmeceutyczny najlepszy i polecany portal farmaceutyczny,
Opinie o ośrodkach nauki jazy www.naukaprawojazdy.pl, Sprawdzony email marketing, Alfabud, Najlepsze okna drewniane Warszawa w Warszawie.

Valid XHTML 1.0 Transitional