- To nie rycerz, bo piechtą idzie - rzekła, wytężając wzrok, Jagienka. - I widzę nawet,
że nijakiej broni nie ma, jeno kostur w lewej ręce dzierży...
- I maca nim przed sobą, jakby była noc - dodał Maćko.
- I ledwie siÄ™ rusza. Pewnie! Åšlepy chyba czy co?
- Ślepy jest, ślepy! jako żywo!
Ruszyli końmi i po niejakim czasie zatrzymali się naprzeciw dziada, który schodząc z
pagórka niezmiernie powoli, szukał przed sobą kosturem drogi.
Był to starzec rzeczywiście ogromny, chociaż widziany z bliska przestał im się wydawać
wielkoludem. Sprawdzili też, że był zupełnie ślepy. Zamiast oczu miał dwie czerwone jamy.
Brakło mu również prawej dłoni, na miejscu której nosił węzeł uczyniony z brudnej szmaty.
Białe włosy spadały mu aż na ramiona, a broda sięgała pasa.
- Nie ma chudzina ni pacholęcia, ni psa i sam omackiem drogi szuka - ozwała się Jagienka.
- Dla Boga, nie możem go przecie bez pomocy ostawić. Nie wiem, czy mnie będzie rozumiał,
ale przemówię do niego po naszemu.
To rzekłszy, zeskoczyła żywo ze stępaka i zatrzymawszy się tuż przed dziadem, poczęła
szukać pieniędzy w skórzanej kalecie wiszącej u jej pasa.
Dziad też, usłyszawszy przed sobą tupot koński i gwar, wyciągnął przed siebie kostur i
podniósł do góry głowę, jak czynią ludzie ślepi.
- Pochwalony Jezus Chrystus! - rzekła dziewczyna. -Rozumiecie, dziadku, po krześcijańsku?
Ów zaś, usłyszawszy jej słodki, młody głos, drgnął, przez twarz przeleciał mu jakiś
dziwny błysk, jakby wzruszenia i rozrzewnienia, nakrył powiekami swe puste jamy oczne i
nagle, rzuciwszy kostur, padł przed nią na kolana z wyciągniętymi w górę ramionami.
- Wstańcie, i tak was wspomogę. Co wam jest? - spytała ze zdziwieniem Jagienka.
Lecz on nie odpowiedział nic, tylko dwie łzy spłynęły mu po policzkach a z ust wyszedł
podobny do jęku głos:
- Aa! a!
- Na miłosierdzie boskie! niemowaście czy jak?
- Aa! a!
To wygłosiwszy, podniósł dłoń: naprzód uczynił nią znak krzyża, potem jął wodzić lewą
dłonią wzdłuż ust.
Jagienka, nie zrozumiawszy, spojrzała na Maćka, który rzekł:
- Chyba coś ci takiego pokazuje, jakby mu język urżnęli.
- Urżnęli wam język? - spytała dziewczyna.
-A! a! a! a! - powtórzył kilkakrotnie dziad, kiwając przy tym głową.
Po czym wskazał palcami na oczy, następnie wysunął prawe ramię bez dłoni, a lewą wykonał
ruch do cięcia podobny.
Teraz zrozumieli go oboje.
- Kto wam to uczynił? - spytała Jagienka.
Dziad zrobił znów kilkakrotnie znak krzyża w powietrzu.