lektory on-line

Quo vadis - Henryk Sienkiewicz - Strona 290

— Mówię wam, że oni widzą swoje bóstwo! — zawołał z boku Westynus.
Wówczas kilku augustianów zwróciło się do Chilona:
— Hej, stary, ty ich znasz dobrze: powiedz nam, co oni widzą?
A Grek wypluł wino na tunikę i odrzekł:
— Zmartwychwstanie!…
I począł się trząść tak, że siedzący bliżej goście wybuchli głośnym śmiechem.
Rozdział sześćdziesiąty
Od kilku dni Winicjusz spędzał noce za domem. Petroniuszowi przychodziło do głowy, że on może
znów ułożył jakiś nowy plan i pracuje nad uwolnieniem Ligii z Eskwilińskiego więzienia, nie chciał go
już jednak o nic pytać, by nie przynieść nieszczęścia robocie. Ten wykwintny sceptyk stał się także
pod pewnym względem przesądnym, a raczej od czasu, jak nie udało mu się wyrwać dziewczyny z
Mamertyńskiego podziemia, przestał ufać swej gwieździe.
Nie liczył zresztą i teraz na dobry wynik zabiegów Winicjusza. Eskwilińskie więzienie, urządzone
naprędce z piwnic domów, które zburzono dla położenia tamy pożarowi, nie było wprawdzie tak
straszne, jak stare Tullianum obok Kapitolu, ale było natomiast stokroć bardziej strzeżone.
Petroniusz rozumiał doskonale, że Ligię przeniesiono tam tylko dlatego, by nie umarła i nie uniknęła
amfiteatru, łatwo mu więc było domyśleć się, że właśnie z tego powodu muszą jej pilnować jak oka
w głowie.
— Widocznie — mówił sobie — cezar wraz z Tygellinem przeznaczają ją na jakieś osobne,
straszniejsze od wszystkich widowisko i Winicjusz prędzej sam zginie, niż zdoła ją wydobyć.
Winicjusz jednak stracił także nadzieję, czy potrafi ją wydobyć. Obecnie mógł to uczynić tylko
Chrystus. Młodemu trybunowi chodziło już tylko o to, by mógł ją widywać w więzieniu.
Od niejakiego czasu nie dawała mu spokoju myśl, że Nazariusz dostał się jednak do
Mamertyńskiego więzienia jako najemnik do wynoszenia trupów, postanowił więc spróbować tej
drogi.
Przekupiony za ogromną sumę, dozorca Cuchnących Dołów przyjął go wreszcie w poczet swej
czeladzi, którą co noc wysyłał po trupy do więzień. Niebezpieczeństwo, by Winicjusz mógł być
poznany, było istotnie małe. Chroniły od niego: noc, niewolniczy ubiór i złe oświetlenie więzień.
Komuż zresztą mogło przyjść do głowy, by patrycjusz, wnuk i syn konsulów, mógł się znaleźć
między czeladzią grabarską, narażoną na wyziewy więzień i Cuchnących Dołów, i jął się pracy, do
której zmuszała ludzi tylko niewola lub ostatnia nędza.
Lecz on, gdy nadszedł upragniony wieczór, z radością przewiązał biodra i okręcił głowę szmatą
napojoną terpentyną, i z bijącym sercem udał się wraz z gromadą innych na Eskwilin.
Straże pretoriańskie nie czyniły im trudności, wszyscy bowiem zaopatrzeni byli w odpowiednie
tessery, które centurion oglądał przy świetle latarni. Po chwili wielkie żelazne drzwi otworzyły się
przed nimi i weszli.
Winicjusz ujrzał przed sobą obszerną, sklepioną piwnicę, z której przechodziło się do szeregu
innych. Mdłe kaganki oświecały wnętrze napełnione ludźmi. Niektórzy z nich leżeli pod ścianami,
pogrążeni we śnie lub może umarli. Inni okrążali wielkie naczynie z wodą, stojące w pośrodku, z
Nasi Partnerzy/Sponsorzy: Wartościowe Virtualmedia strony internetowe, Portal farmeceutyczny najlepszy i polecany portal farmaceutyczny,
Opinie o ośrodkach nauki jazy www.naukaprawojazdy.pl, Sprawdzony email marketing, Alfabud, Najlepsze okna drewniane Warszawa w Warszawie.

Valid XHTML 1.0 Transitional