lektory on-line

Potop - Henryk Sienkiewicz - Strona 287

Tu pan Kmicic począł patrzeć strasznym wzrokiem na księcia i nienawiść wybiła mu z dna
duszy na twarz, na kształt smoka, który wypełznął z pieczary na światło dzienne, a książę
Bogusław patrzył na junaka spokojnym, nieulękłym okiem, na koniec rzekł:
- Owszem, panie Kmicic, to mnie zajmuje... Mów dalej...
Kmicic puścił cugle książęcego konia, zdjął czapkę, jakby chcąc gorejącą głowę ochłodzić.
- Tej samej nocy -mówił - poszedłem do księcia hetmana, bo i sam kazał mnie sprowadzić.
Myślałem sobie: wypowiem mu służbę, złamię przysięgę, uduszę w tych oto rękach, prochami
wysadzę Kiejdany, a potem niech się, co chce, dzieje! On też wiedział, żem na wszystko
gotów - znał mnie! Widziałem to dobrze, iż palcami w puzdrze przebierał, w którym były
pistolety. Nic to - myślę sobie - albo mnie chybi, albo zabije! Ale on począł mnie
reflektować, począł mówić, takie perspektywy mnie, prostakowi, pokazować, za takiego
zbawcę się podawać, że wiesz wasza książęca mość, co się stało?
- Przekonał młodzika! - rzekł Bogusław.
- Źem mu do nóg padł - zakrzyknął Kmicic - i ojca, jedynego zbawcę ojczyzny w nim
widziałem, żem mu się oddał jako diabłu, z duszą, z kadłubem, żem był gotów za niego, za
jego uczciwość, z wieży kiejdańskiej na łeb się rzucić!
- Domyślałem się, że taki będzie koniec! - zauważył Bogusław.
- Com stracił w tej służbie, n tym nie będę gadał, ale oddałem mu ważne usługi:
utrzymałem w posłuszeństwie moją chorągiew, która tam teraz została, bogdaj mu na
pohybel! - inne, które się buntowały, znacznie wyciąłem... Zababrałem ręce w krwi
bratniej, w tej myśli, iż sroga to dla ojczyzny necessitas! Często mnie dusza bolała, gdy
dobrych żołnierzów rozstrzeliwać kazał; często natura szlachecka rebelizowała przeciw
niemu, gdy raz i drugi przyrzekł mi coś, a potem nie dotrzymał. Alem to myślał: ja głupi,
on mądry! - tak trzeba! Teraz dopiero, gdym się o onych truciach z listów dowiedział, aż
mi szpik w kościach zdrętwiał! Jakże to? Takaż to wojna? To truć chcecie żołnierzów? I to
ma być po hetmańsku? To ma być po radziwiłłowsku? Ja to mam takie listy wozić?...
- Nie znasz się na polityce, kawalerze - przerwał Bogusław.
- Niechże ją pioruny zatrzasną! Niechże ją podstępni Włochowie robią, nie szlachcic,
którego Bóg zacniejszą od innych krwią przyozdobił, ale też i zobowiązał, aby szablą, nie
apteką, wojował i imienia nie hańbił!
- Te listy tedy tak cię zraziły, że postanowiłeś Radziwiłłów opuścić?
- Nie listy! Byłbym je katu oddał albo w ogień cisnął, bo ja nie od takich funkcyj - ale
nie listy! Wyrzekłbym się posłowania, ale sprawy nie odstąpił. Czy ja wiem?! Poszedłbym
choć w dragony albo kupę bym nową zebrał i znów Chowańskiego po staremu podchodził. Ale
już mi zaraz przyszło podejrzenie: a nuż oni i ojczyznę chcą otruć tak jak tych
żołnierzów?... Bóg dał, żem nie wybuchnął, choć mi głowa jako granat gorzała, żem się
opamiętał, żem miał tę moc powiedzieć sobie: ciągnijże go za język, a dowiesz się całej
prawdy - nie zdradź, co masz w sercu, podaj się za zaprzańca, za gorszego od samych
Radziwiłłów, i ciągnij za język.
Nasi Partnerzy/Sponsorzy: Wartościowe Virtualmedia strony internetowe, Portal farmeceutyczny najlepszy i polecany portal farmaceutyczny,
Opinie o ośrodkach nauki jazy www.naukaprawojazdy.pl, Sprawdzony email marketing, Alfabud, Najlepsze okna drewniane Warszawa w Warszawie.

Valid XHTML 1.0 Transitional