Winicjusz zabrał go do wewnętrznej kolumnady, zwanej ksystem, i tam przypuścił go do tajemnicy.
Niger słuchał ze skupioną uwagą i na jego czerstwej, ogorzałej twarzy znać było wielkie wzruszenie,
nad którym nie starał się nawet zapanować.
— Wiec ona jest chrześcijanką? — zawołał.
I począł patrzeć badawczo w twarz Winicjusza, a ten odgadł widocznie, o co pyta go wzrok
wieśniaka, albowiem odrzekł:
— I ja jestem chrześcijaninem…
Wówczas w oczach Nigra błysnęły łzy; przez chwilę milczał, następnie wzniósłszy do góry ręce rzekł:
— O, dzięki ci, Chryste, iżeś zdjął bielmo z najdroższych mi w świecie oczu.
Po czym objął głowę Winicjusza i płacząc ze szczęścia, począł całować jego czoło.
W chwilę później nadszedł Petroniusz prowadząc ze sobą Nazariusza.
— Dobre wieści! — rzekł z dala.
Jakoż wieści były dobre. Naprzód Glaukus lekarz zaręczał za życie Ligii, jakkolwiek miała tęż samą
gorączkę więzienną, na którą i w Tullianum, i po innych więzieniach umierały codziennie setki ludzi.
Co do stróżów i co do człowieka, który sprawdzał śmierć rozpalonym żelazem, nie było najmniejszej
trudności. Pomocnik, Attys, był już również ugodzony.
— Poczyniliśmy otwory w trumnie tak, aby chora mogła oddychać — mówił Nazariusz. — Całe
niebezpieczeństwo w tym, by nie jęknęła lub nie odezwała się w chwili, gdy będziemy przechodzili
koło pretorianów. Ale ona jest osłabiona bardzo i od rana leży z zamkniętymi oczyma. Zresztą
Glaukus da jej napój usypiający, który sam urządzi z przyniesionych przeze mnie z miasta lekarstw.
Wieko trumny nie będzie przybite. Podniesiecie je łatwo i zabierzecie chorą do lektyki, my zaś
włożymy do trumny podłużny wór z piaskiem, który miejcie gotowy.
Winicjusz słuchając tych słów blady był jak płótno, lecz słuchał z tak natężoną uwagą, iż zdawał się
naprzód odgadywać, co Nazariusz ma powiedzieć.
— Czy innych jakich ciał nie będą wynosili z więzienia? — zapytał Petroniusz.
— Zmarło dzisiejszej nocy koło dwudziestu ludzi, a do wieczora umrze jeszcze kilkunastu — odrzekł
chłopiec — my musimy iść wraz z całym orszakiem, ale będziemy się ociągali, by zostać w tyle. Na
pierwszym skręcie towarzysz mój umyślnie zakuleje. W ten sposób pozostanie znacznie za innymi.
Wy czekajcie nas koło małej świątyni Libityny. Oby Bóg dał noc jak najciemniejszą.
— Bóg da — rzekł Niger. — Wczoraj był wieczór jasny, a potem nagle zerwała się burza. Dziś niebo
znów pogodne, ale parno od rana. Co noc teraz będą bywały dżdże i burze.
— Czy idziecie bez świateł? — spytał Winicjusz.
— Na przedzie tylko niosą pochodnie. Wy na wszelki wypadek bądźcie koło świątyni Libityny, jak
tylko się ściemni, chociaż wynosimy zwykle trupy dopiero przed samą północą.
Umilkli, słychać było tylko śpieszny oddech Winicjusza.
Petroniusz zwrócił się do niego.
— Mówiłem wczoraj — rzekł — że najlepiej by było, gdybyśmy obaj pozostali w domu. Teraz
jednak widzę, że mnie samemu niepodobna będzie usiedzieć… Zresztą, gdyby chodziło o ucieczkę,
trzeba by zachowywać więcej ostrożności, ale skoro ją wyniosą jako umarłą, zdaje się, że nikomu