— Proś swego Boga, by Ligia nie umarła na gorączkę, bo jeśli nie umrze, to wielka westalka rozkaże
ją uwolnić. Sama Augusta będzie ją o to prosiła.
Winicjusz popatrzył na niego oczyma, w których błyszczała gorączka, i odpowiedział:
— Ją uwolni Chrystus.
A Poppea, która dla ocalenia Rufiusa gotowa była palić hekatomby wszystkim bogom świata, tegoż
jeszcze wieczora udała się na Forum do westalek, powierzywszy opiekę nad chorym dzieckiem
wiernej piastunce Sylwii, która i ją samą wyniańczyła.
Lecz na Palatynie wyrok na dziecko był już wydany. Zaledwie bowiem lektyka cesarzowej znikła za
Wielką Bramą, do komnaty, w której spoczywał mały Rufius, weszli dwaj wyzwoleńcy cezara, z
których jeden rzucił się na starą Sylwię i zatkał jej usta, drugi zaś, chwyciwszy miedziany posążek
Sfinksa, ogłuszył ją pierwszym uderzeniem.
Po czym zbliżyli się do Rufiusa. Trawiony gorączką i bezprzytomny chłopak nie zdając sobie sprawy,
co dzieje się koło niego, uśmiechał się do nich i mrużył swe śliczne oczy, jakby usiłował ich
rozpoznać. Lecz oni zdjąwszy z niańki pas, zwany cingulum, zadzierzgnęli mu go koło szyi i poczęli
zaciskać. Dziecko, zawoławszy raz matki, skonało łatwo. Za czym owinęli je w prześcieradło i siadłszy
na przygotowane konie pośpieszyli aż do Ostii, gdzie wrzucili ciało w morze.
Poppea nie zastawszy wielkiej dziewicy, która wraz z innymi westalkami była u Watyniusza, wróciła
wkrótce na Palatyn. Znalazłszy puste łoże i zastygłe ciało Sylwii, zemdlała, a gdy ją otrzeźwiono,
poczęła krzyczeć i dzikie jej krzyki rozlegały się przez noc całą i dzień następny.
Lecz trzeciego dnia cezar kazał jej przyjść na ucztę, więc przybrawszy się w ametystową tunikę,
przyszła i siedziała z kamienną twarzą, złotowłosa, milcząca, cudna i złowroga jak anioł śmierci.
Rozdział pięćdziesiąty szósty
Zanim Flawiusze wznieśli Koloseum, amfiteatra w Rzymie budowano przeważnie z drzewa, toteż
wszystkie niemal spłonęły w czasie pożaru. Nero jednak dla wyprawienia przyobiecanych igrzysk
kazał wznieść kilka, a między nimi jeden olbrzymi, na który zaraz po ugaszeniu ognia poczęto
sprowadzać morzem i Tybrem potężne pnie drzew, wyciętych na stokach Atlasu. Ponieważ igrzyska
wspaniałością i liczbą ofiar miały przejść wszystkie poprzednie, dodano więc obszerne
pomieszczenia dla ludzi i zwierząt. Tysiące rzemieślników pracowało nad budową dniem i nocą.
Budowano i ozdabiano bez wytchnienia. Lud opowiadał sobie cuda o oparciach wykładanych
brązem, bursztynem, kością słoniową, perłowcem i skorupnikiem zamorskich żółwiów. Biegnące
wzdłuż siedzeń kanały, napełnione lodowatą wodą z gór, miały utrzymywać w budynku chłód
przyjemny, nawet w czasie największych upałów. Olbrzymie purpurowe velarium zabezpieczało od
promieni słonecznych. Między rzędami siedzeń ustawiono kadzielnice do palenia wonności
arabskich; w górze pomieszczono przyrządy do skrapiania widzów rosą szafranową i werweną.
Słynni budowniczowie, Sewerus i Ceder, wysilili całą swą wiedzę, by wznieść amfiteatr
niezrównany, a zarazem mogący pomieścić taką liczbę ciekawych, jakiej dotąd żaden ze znanych nie
mógł pomieścić.
Toteż w dniu, w którym miał rozpocząć się ludus matutinus, tłumy gawiedzi czekały od świtu na
otwarcie wrót, wsłuchując się z lubością w ryk lwów, chrapliwe beczenie panter i wycie psów.