go silni niewolnicy, a zaś Winicjusz stoi przed nim bezbronny, z wynędzniałą twarzą i postawą zgiętą
przez ból.
Na tę myśl wróciła mu zuchwałość. Utkwił w Winicjusza swe oczy, okolone czerwonymi
obwódkami, i odszepnął:
— A ty, gdym umierał z głodu, kazałeś mnie schłostać.
Na chwilę umilkli obaj, po czym ozwał się głuchy głos Winicjusza:
— Skrzywdziłem cię, Chilonie!…
Wówczas Grek podniósł głowę i klasnąwszy w palce, co w Rzymie było oznaką lekceważenia i
pogardy, odrzekł tak głośno, aby wszyscy mogli go słyszeć:
— Przyjacielu, jeśli masz do mnie prośbę, przyjdź do domu mego na Eskwilinie o rannej porze, w
której po kąpieli przyjmuję gości i klientów.
I skinął ręką, a na ów znak Egipcjanie podnieśli lektykę, niewolnicy zaś, przybrani w żółte tuniki,
poczęli wołać machając trzcinami:
— Miejsce dla lektyki szlachetnego Chilona Chilonidesa! Miejsce! Miejsce!…
Rozdział pięćdziesiąty piąty
Ligia w długim, pośpiesznie pisanym liście żegnała na zawsze Winicjusza. Wiadomo jej było, że do
więzienia nie wolno już nikomu przychodzić i że będzie mogła widzieć Winicjusza dopiero z areny.
Toteż prosiła go, by dowiedział się, kiedy przypadnie ich kolej, i by był na igrzysku, albowiem chciała
raz jeszcze zobaczyć go za życia. W liście jej nie znać było bojaźni. Pisała, że i ona, i inni tęsknią już do
areny, na której znajdą wyzwolenie z więzienia. Spodziewając się przyjazdu Pomponii i Aulusa,
błagała, by przyszli i oni. W każdym jej słowie widać było uniesienie i to oderwanie się od życia, w
którym żyli wszyscy uwięzieni, a zarazem niezachwianą wiarę, że obietnice spełnić się muszą za
grobem. „Czy Chrystus (pisała) teraz, czy po śmierci mnie wyzwoli, On ci obiecał mnie przez usta
Apostoła, a więc ja twoja”. I zaklinała go, by jej nie żałował i nie dał się opanować bólowi. Śmierć nie
była dla niej rozerwaniem ślubów. Z ufnością dziecka upewniała Winicjusza, że zaraz po męce w
arenie powie Chrystusowi, iż w Rzymie został jej narzeczony, Marek, który tęskni po niej całym
sercem. I myślała, że może Chrystus pozwoli wrócić na chwilę jej duszy do niego, aby mu
powiedzieć, że żyje, że męki nie pamięta i że jest szczęśliwa. Cały jej list tchnął szczęściem i
ogromną nadzieją. Była w nim tylko jedna prośba związana ze sprawami ziemi, aby Winicjusz zabrał
ze spoliarium jej ciało i pochował ją jako swoją żonę w grobowcu, w którym sam niegdyś miał
spocząć.
On czytał ów list z rozdartą duszą, ale zarazem zdało mu się niepodobieństwem, aby Ligia mogła
zginąć pod kłami dzikich zwierząt i aby Chrystus nie zlitował się nad nią. Jednakże w tym właśnie
tkwiła nadzieja i ufność. Wróciwszy do domu odpisał, że będzie przychodził codziennie pod mury
Tullianum czekać, póki Chrystus nie skruszy murów i nie odda mu jej. Nakazał wierzyć jej, że On
może mu ją oddać nawet z cyrku, że Wielki Apostoł błaga Go o to i że chwila wyzwolenia jest bliska.
Nawrócony centurion miał odnieść jej ów list nazajutrz.
Lecz gdy Winicjusz przyszedł następnego dnia pod więzienie, setnik, opuściwszy szereg, zbliżył się
do niego pierwszy i rzekł: