lektory on-line

Faraon - Strona 258

- Nie mów tak, dostojny panie - rzekł zmięszany -aby złe duchy krążące nad pustynią nie
pochwyciły twoich słów... Słowo, zapamiętaj to, władco, jest jak kamień rzucony z procy;
gdy trafi na ścianę, odbije się i zwróci przeciw tobie samemu...
Książę pogardliwie machnął ręką.
- Wszystko jedno - odparł. - Nie ma wartości takie życie, w którym każdy krępowałby moją
wolę... Jeżeli nie bogowie, to wichry pustynne; jeżeli nie złe duchy, to kapłani... I
takaż ma być władza faraona?... Chcę robić to, co ja chcę, i zdawać sprawę tylko przed
wiekuistymi przodkami, a nie przed lada ogolonym łbem, który niby tłumaczy zamiary bogów,
a naprawdę zagarnia władzę i napełnia swoje skarbce moimi dostatkami!...
Wtem o kilkadziesiąt kroków od nich rozległ się dziwny krzyk, środkujący między rżeniem a
beczeniem, i - przebiegł olbrzymi cień. Pędził jak strzała i, o ile można było dojrzeć,
miał długą szyję i tułów garbaty.
Wśród książęcego orszaku rozległ się szmer zgrozy
To gryf!... Wyraźnie widziałem skrzydła!... mówili Azjaci.
- Pustynia rui się potworami!... - dodał stary Libijczyk.
Ramzes był stropiony; jemu także zdawało się, że przebiegający cień miał głowę węża i coś
na kształt krótkich skrzydeł.
- Czy w rzeczy samej - zapytał kapłana - w pustyni ukazują się potwory?
- Zapewne - rzekł Pentuer - że w miejscu tak odludnym snują się niedobre duchy w
najosobliwszych postaciach. Zdaje mi się jednak, że to, co przeszło obok nas, jest raczej
zwierzęciem. Podobne ono jest do osiodłanego konia, tylko większe i prędsze w biegu.
Mówią zaś mieszkańcy oazów, że zwierzę to może wcale nie pić wody, a przynajmniej bardzo
rzadko. Gdyby tak było, przyszłe pokolenia mogłyby używać do przebiegania pustyń tej
dziwnej istoty, która dziś tylko strach budzi.
- Nie śmiałbym siąść na grzbiecie takiej poczwary! -odparł książę potrząsając głową.
- Toż samo nasi przodkowie mówili o koniu, który Hyksosom pomógł zdobyć Egipt, a dziś
stał się niezbędnym dla naszej armii. Czas bardzo zmienia ludzkie sądy!... - rzekł Pentuer
Na niebie znikły ostatnie chmury i zaczęła się noc jasna. Pomimo braku księżyca było tak
widno, że na tle białego piasku można było poznać ogólne zarysy przedmiotów, nawet
drobnych czy bardzo odległych.
Przejmujący chłód także zmniejszył się. Przez jakiś czas orszak maszerował w milczeniu,
po kostki grzęznąc w piasku. Nagle między Azjatami znowu wszczął się tumult i rozległy
się wołania:
- Sfinks!... patrzcie, sfinks!... Już nie wyjdziemy żywi z pustyni, kiedy ciągle pokazują
się nam widziadła...
Rzeczywiście na białym pagórku wapiennym bardzo wyraźnie rysowała się sylwetka sfinksa.
Lwie ciało, ogromna głowa w czepcu egipskim i jakby ludzki profil.
- Uspokójcie się, barbarzyńcy - rzekł stary Libijczyk. - To przecie nie sfinks, tylko
lew, i nic wam nie zrobi, gdyż zajęty jest jedzeniem.
Nasi Partnerzy/Sponsorzy: Wartościowe Virtualmedia strony internetowe, Portal farmeceutyczny najlepszy i polecany portal farmaceutyczny,
Opinie o ośrodkach nauki jazy www.naukaprawojazdy.pl, Sprawdzony email marketing, Alfabud, Najlepsze okna drewniane Warszawa w Warszawie.

Valid XHTML 1.0 Transitional