lektory on-line

Potop - Henryk Sienkiewicz - Strona 256

- Tak jest. Jeśli w czym pobłądzę, to z własnej winy.
- Listy już mam popisane, jeno kilka zostaje. Kiedy chcesz ruszyć?
- Dziś jeszcze! Jak najprędzej!...
- Nie maszże jakiej prośby do mnie?
- Wasza książęca mość!... - zaczął Kmicic.
I urwał nagle.
Słowa z trudnością wychodziły mu z ust, a na twarzy malował się przymus i zmieszanie.
- Mów śmiało! - rzekł hetman.
- Proszę - rzekł Kmicic - aby tu miecznik rosieński i ona... jakowej krzywdy nie
doznali!...
- Bądź pewien. Ale to widzę, że ty tę dziewkę jeszcze miłujesz?
- Nie może być! -rzekł Kmicic. - Zali ja wiem!... Godzinę ją miłuję, godzinę
nienawidzę... Diabeł jeden wie! Skończyło się wszystko, jakom rzekł... jedna męka
została... Nie chcę ja jej, ale nie chcę, by ją inny brał... Wasza książęca mość niech
tego nie dopuści... Sam nie wiem, co gadam... Jechać mi, jechać jak najprędzej! Niech
wasza książęca mość nie zważa na moje słowa. Bóg mi wróci rozum, jeno za bramę wyjadę...
- Rozumiem to, że póki z czasem afekt nie ostygnie, to choć się samemu nie chce, przecie
parzy myśl, że inny weźmie. Ale bądź o to spokojny, bo nikogo tu nie dopuszczę, a
wyjechać stąd, nie wyjadą. Wkrótce wszędy pełno będzie obcego żołnierza i
niebezpieczno!... Najlepiej ją do Taurogów wyprawię, pod Tylżę, gdzie księżna bawi...
Bądź spokojny, Jędrek!... Idź gotuj się do drogi, a przychodź do mnie na obiad...
Kmicic skłonił się i wyszedł, a Radziwiłł począł oddychać głęboko. Rad był z wyjazdu
Kmicica. Zostawała mu jego chorągiew i jego nazwisko, jako stronnika, a o osobę mniej
dbał.
Owszem, Kmicic wyjechawszy mógł mu oddać znaczne posługi; w Kiejdanach ciężył mu już od
dawna. Hetman pewniejszym był go z daleka niż z bliska. Dzika fantazja i zapalczywość
Kmicica mogły lada chwila sprowadzić w Kiejdanach wybuch i zerwanie, nader niebezpieczne
dla obydwóch. Wyjazd usuwał niebezpieczeństwo.
- Jedźże, diable wcielony, i służ! - mruknął książę poglądając na drzwi, którymi odszedł
chorąży orszański.
Następnie zawołał pazia i rozkazał prosić do siebie Ganchofa.
- Obejmiesz chorągiew Kmicicową - rzekł mu - i komendę nad całą jazdą. Kmicic wyjeżdża.
Przez zimną twarz Ganchofa przebiegł jakoby błysk radości. Omijała go misja, ale
spotykała wyższa szarża.
Skłonił się więc w milczeniu i rzekł:
- Wierną służbą za łaskę waszej książęcej mości się wypłacę!
Po czym wyprostował się i czekał.
- A co powiesz więcej? - rzekł książę.
- Wasza książęca mość! przyjechał tu dziś rano szlachcic z Wiłkomierza który przywiózł
Nasi Partnerzy/Sponsorzy: Wartościowe Virtualmedia strony internetowe, Portal farmeceutyczny najlepszy i polecany portal farmaceutyczny,
Opinie o ośrodkach nauki jazy www.naukaprawojazdy.pl, Sprawdzony email marketing, Alfabud, Najlepsze okna drewniane Warszawa w Warszawie.

Valid XHTML 1.0 Transitional