Juranda, by zaraz przyjeżdżał do Ciechanowa, gdzie i lepsze leki na jego kalectwo mogą
się znaleźć, i samotność mniej mu będzie dokuczać. Uradzili na koniec, że i Zbyszko, i
Danusia przystąpią do spowiedzi, ślub zaś odbędzie się nocą, gdy już wszyscy spać się
pokładą.
Przyszło Zbyszkowi na myśl, żeby wziąć giermka Czecha na świadka ślubu, ale porzucił ten
zamiar, przypomniawszy sobie, że ma go od Jagienki. Przez chwilę stanęła mu w pamięci
jakby żywa, tak iż zdało mu się, że widzi jej rumianą twarz, jej zapłakane oczy i słyszy
głos proszący: "Nie czyń mi tego! nie płać mi złem za dobre i niedolą za kochanie!" Aż
nagle chwyciła go wielka litość nad nią, gdyż czuł, że jej się stanie ciężka krzywda, po
której nie znajdzie pociechy ni pod zgorzelickim dachem, ni w głębi boru, ni w polu, ni w
darach opata, ni w zalotach Cztana i Wilka. Więc rzekł jej w duchu: "Daj ci Bóg wszystko
najlepsze, dziewczyno, ale choćbym ci rad i nieba przychylić - nie poradzę". I
rzeczywiście przekonanie, że nie było to w jego mocy, przyniosło mu nawet ulgę i wróciło
spokojność, tak że zaraz począł myśleć tylko o Danusi i o ślubie.
Nie mógł się jednak obejść bez pomocy Czecha, więc lubo postanowił zamilczeć przed nim o
tym, co się miało stać, kazał go do siebie przywołać i rzekł mu:
- Przystąpię dziś do spowiedzi i do Stołu Pańskiego, przybierz mnie przeto jak
najochędożniej, jakobym na królewskie pokoje miał iść.
Czech przeląkł się nieco i począł patrzeć mu w twarz, co zrozumiawszy, Zbyszko rzekł:
- Nie bój się, nie tylko na śmierć ludzie się spowiadają, a tym bardziej że idą święta,
na które ojciec Wyszoniek z księżną do Ciechanowa wyjedzie i nie będzie księdza bliżej
niż w Przasnyszu.
- A wasza miłość nie pojedzie? - spytał giermek.
- Jeśli wyzdrowieję, to pojadę, ale to w boskim ręku. Więc Czech się uspokoił i
skoczywszy do łubów, przyniósł ową białą jakę zdobyczną, złotem szytą, w którą rycerz
ubierał się zwykle na wielkie uroczystości, a też i piękny kobierczyk dla okrycia nóg i
łoża, za czym podniósłszy Zbyszka przy pomocy dwóch Turczynków, umył go, uczesał jego
długie włosy, na które nałożył szkarłatną przepaskę, wreszcie wsparł tak przybranego o
czerwone poduszki i rad z własnego dzieła, rzekł:
- Źeby jeno wasza miłość pląsać mogła, to choćby i wesele wyprawić!
- Musiałoby się obyć bez pląsów - odrzekł z uśmiechem Zbyszko.
A tymczasem księżna rozmyślała również w swojej izbie, jak przybrać Danusię, gdyż dla jej
niewieściej natury była to sprawa wielkiej wagi i za nic nie chciałaby przyzwolić, by
miła jej wychowanka stanęła w codziennej szacie do ślubu. Służki, którym powiedziano, że
dziewczyna też do spowiedzi w barwę niewinności się przybiera, łatwo znalazły w skrzyni
białą sukienkę, ale bieda była z przybraniem głowy. Na myśl o tym opanował panią jakiś
dziwny smutek, tak iż poczęła wyrzekać.
- Gdzie ja dla ciebie, sierotko - mówiła - wianek ruciany w tym boru wynajdę! Ni tu
kwiatuszka jakowego, ni liścia, chyba się mchy gdzie pod śniegiem zielenią.