lektory on-line

Quo vadis - Henryk Sienkiewicz - Strona 251

powtarzał: „Chryste, zmiłuj się!”, poczęło ogarniać uniesienie takie jak niegdyś w chacie fossora.
Oto wołają Go z głębi bólu, z otchłani, oto woła Go Piotr, więc lada chwila rozedrze się niebo, ziemia
zadrży w posadach i zstąpi On, w blasku niezmiernym, z gwiazdami u stóp, miłosierny, lecz i groźny,
któren wywyższy swych wiernych i każe przepaściom pożreć prześladowców.
Winicjusz zakrył twarz rękoma i przypadł do ziemi. Naraz otoczyła go cisza, jak gdyby bojaźń
uwięziła dalsze wołanie w ustach wszystkich obecnych. I zdawało mu się, że musi się koniecznie coś
stać, że nastąpi chwila cudu. Był pewien, że gdy się podniesie i otworzy oczy, ujrzy światło, od
którego ślepną śmiertelne źrenice, i usłyszy głos, od którego mdleją serca.
Lecz cisza trwała ciągle. Przerwało ją na koniec łkanie kobiece.
Winicjusz podniósł się i począł patrzyć osłupiałym wzrokiem przed siebie.
W szopie zamiast blasków zaziemskich migotały nikłe płomyki latarek i promienie księżyca,
wchodzące przez otwór w dachu, napełniały ją srebrnym światłem. Ludzie, klęczący obok
Winicjusza, wznosili w milczeniu zalane łzami oczy ku krzyżowi; tu i ówdzie ozwały się inne łkania, a z
zewnątrz dochodziło ostrożne pogwizdywanie strażników. Wtem Piotr wstał i zwróciwszy się do
gromady rzekł:
— Dzieci, podnieście serca ku Zbawicielowi naszemu i ofiarujcie mu wasze łzy.
I umilkł.
Nagle wśród zgromadzonych ozwał się głos kobiecy, pełen żałosnej skargi i bólu bez granic:
— Ja, wdowa, jednego syna miałam, który mnie żywił… Wróć mi go, panie!
Nastała powtórnie chwila ciszy. Piotr stał przed klęczącą gromadą, stary, stroskany, i wydawał się im
w tej chwili jakby uosobieniem zgrzybiałości i niemocy.
Wtem począł się skarżyć drugi głos:
— Kaci znieważyli córki moje i Chrystus na to pozwolił!
Po czym trzeci:
— Zostałam sama z dziećmi, a gdy mnie porwą, kto da im chleba i wody?
Po czym czwarty:
— Linusa, którego zaniechali, wzięli znowu i położyli na męki, panie!
Po czym piąty:
— Gdy wrócimy do domów, pochwycą nas pretorianie. Nie wiemy, gdzie się ukryć.
— Biada nam! Kto nas osłoni?
I tak w ciszy nocnej brzmiała skarga za skargą. Stary rybak przymknął oczy i trząsł swą białą głową
nad tym ludzkim bólem i trwogą. Zapadło znów milczenie, tylko strażnicy poświstywali z cicha za
szopą.
Winicjusz zerwał się znowu, by przedrzeć się przez gromadę do Apostoła i zażądać od niego
ratunku, lecz nagle ujrzał przed sobą jakby przepaść, której widok obezwładnił jego nogi. Co
będzie, jeśli Apostoł wyzna swoją niemoc, jeśli stwierdzi, że cezar rzymski potężniejszy jest niż
Chrystus Nazareński? I na tę myśl przerażenie podjęło mu włosy na głowie, gdyż uczuł, że wówczas
w tę przepaść wpadnie nie tylko reszta jego nadziei, ale i on sam, i jego Ligia, i jego miłość do
Chrystusa, i jego wiara, i wszystko, czym żył, a pozostanie tylko śmierć i noc jako morze bezbrzeżna.
Nasi Partnerzy/Sponsorzy: Wartościowe Virtualmedia strony internetowe, Portal farmeceutyczny najlepszy i polecany portal farmaceutyczny,
Opinie o ośrodkach nauki jazy www.naukaprawojazdy.pl, Sprawdzony email marketing, Alfabud, Najlepsze okna drewniane Warszawa w Warszawie.

Valid XHTML 1.0 Transitional