panem świata, ale i wrzodem świata. Wiało od niego trupią wonią. Na zgniłe życie padał cień
śmierci. Nieraz mówiono o tym nawet między augustianami, ale Petroniuszowi nigdy nie stanęła
wyraźniej przed oczyma ta prawda, że ów uwieńczony wóz, na którym w postaci tryumfatora stoi
Rzym, wlokąc za sobą spętaną trzodę narodów, idzie do przepaści. Życie światowładnego grodu
wydało mu się jakimś błazeńskim korowodem i jakąś orgią, która jednak musi się skończyć.
Rozumiał teraz, że jedni tylko chrześcijanie mają jakieś nowe podstawy życia, ale sądził, że wkrótce
nie pozostanie z chrześcijan ślad żaden. A wówczas co?
Błazeński korowód pójdzie dalej pod wodzą Nerona, a jeśli Nero minie, znajdzie się drugi taki sam
lub gorszy, bo wobec takiego ludu i takich patrycjuszów nie ma żadnego powodu, by znalazł się ktoś
lepszy. Będzie nowa orgia, a w dodatku coraz plugawsza i szpetniejsza.
Orgia zaś nie może trwać wiecznie i trzeba po niej pójść spać choćby z samego wyczerpania.
Myśląc o tym Petroniusz sam czuł się ogromnie zmęczony. Czy warto żyć, i to żyć w niepewności
jutra po to tylko, by patrzeć na podobny porządek świata? Geniusz śmierci nie jest przecie mniej
piękny niż geniusz snu i ma także skrzydła u ramion.
Lektyka zatrzymała się przed drzwiami domu, które czujny odźwierny w tej samej chwili otworzył.
— Czy szlachetny Winicjusz powrócił? — zapytał go Petroniusz.
— Przed chwilą, panie — odpowiedział niewolnik.
„A zatem jej nie odbił!” — pomyślał Petroniusz.
I zrzuciwszy togę wbiegł do atrium. Winicjusz siedział na trójnogu, z głową pochyloną niemal do
kolan i z rękami na głowie, lecz na odgłos kroków podniósł swą skamieniałą twarz, w której tylko
oczy świeciły gorączkowo.
— Przybyłeś za późno? — spytał Petroniusz.
— Tak jest. Uwięziono ją przed południem.
Nastała chwila milczenia.
— Widziałeś ją?
— Tak.
— Gdzie jest?
— W więzieniu Mamertyńskim.
Petroniusz wzdrygnął się i począł patrzeć na Winicjusza pytającym wzrokiem.
Ten zaś zrozumiał.
— Nie — rzekł. — Nie wtrącono jej do Tullianum ani nawet do środkowego więzienia. Przepłaciłem
stróża, aby odstąpił jej swą izbę. Ursus położył się w progu i czuwa nad nią.
— Czemu Ursus jej nie obronił?
— Przysłano pięćdziesięciu pretorianów. Zresztą Linus mu zabronił.
— A Linus?
— Linus umiera. Dlatego nie wzięto go.
— Co zamierzasz?
— Uratować ją lub umrzeć z nią razem. I ja wierzę w Chrystusa.
Winicjusz mówił niby spokojnie, ale w jego głosie było coś tak rozdzierającego, że serce Petroniusza