- Ta krzywda, która nas w osobach gości naszych spotkała -to jeno nowa sposobność do
skargi. Jak Zakon Zakonem, nigdy, ni w Palestynie, ni w Siedmiogrodzie, ni między
dotychczas pogańską Litwą, nie uczynił nam jeden zwykły mąż tyle złego, ile ten zbój ze
Spychowa. Wasza Książęca Mość! my sprawiedliwości i kary żądamy nie za jedną krzywdę, ale
za tysiąc, nie za jedną bitwę, ale za pięćdziesiąt, nie za krew raz przelaną, ale za całe
lata takowych postępków, za które ogień niebieski powinien był spalić to bezbożne gniazdo
złości i okrucieństwa. Czyjeż tam jęki wołają o pomstę do Boga? - nasze! Czyje łzy? -
nasze! Próżno zanosiliśmy skargi, próżno wołali o sąd. Nigdy nie uczyniono nam zadość!
Usłyszawszy to, książę Janusz począł kiwać głową i odrzekł:
- Hej! nieraz drzewiej Krzyżacy gościli w Spychowie i nie był Jurand waszym wrogiem, póki
mu umiłowana niewiasta na waszym powrozie nie skonała. Ale ileż to razy zaczepialiście go
sami, chcąc go zgładzić, jako i ninie, za to, że pozywał i zwyciężał waszych rycerzy? Ile
razy nasadzaliście na niego zbójców albo biliście do niego z kusz w boru? Następował ci
on na was, prawda, bo go piekła zemsta - ale czyliż wy lub rycerze, którzy na ziemiach
waszych siedzą, nie następowali na spokojnych ludzi na Mazowszu, nie zagarniali stad, nie
palili wsiów, nie mordowali mężów, niewiast i dzieci? A gdym się skarżył mistrzowi, to mi
odpowiadał z Malborga: "Zwyczajna graniczna swawola!" Dajcie mi spokój! Nie wam przystoi
się skarżyć, którzyście chwycili mnie samego, bez broni, w czasie pokoju, na mojej
własnej ziemi - i gdyby nie strach przed gniewem króla krakowskiego, to może bym
dotychczas w podziemiach waszych jęczał. Tak odpłaciliście się mnie, który z rodu waszych
dobrodziejów pochodzę. Dajcie mi spokój, bo nie wam gadać o sprawiedliwości!
Usłyszawszy to, Krzyżacy spojrzeli po sobie niecierpliwie, gdyż przykro i wstyd im było,
że książę wspomniał o zajściu pod Złotoryją wobec pana de Fourcy, więc Hugo de Danveld,
chcąc położyć koniec dalszej o tym rozmowie, rzekł:
- Z waszą książęcą mością zdarzyła się omyłka, którąśmy nie ze strachu przed królem
krakowskim, ale dla sprawiedliwości naprawili, a za graniczną swawolę mistrz nasz nie
może odpowiadać, bo ile jest królestw na świecie, wszędy na granicach niespokojne duchy
swawolÄ….
- To sam to gadasz, a sądu na Juranda wołasz. Czegoże chcecie?
- Sprawiedliwości i kary.
Książę zacisnął swe kościste pięści i powtórzył:
- Bóg, daj mi cierpliwość!
- Niech wasz książęcy majestat wspomni też i na to - mówił dalej Danveld - że nasi
swywolnicy krzywdzą jeno świeckich i nie należących do niemieckiego plemienia ludzi, wasi
zaś przeciw niemieckiemu Zakonowi rękę podnoszą, przez co samego Zbawiciela obrażają. A
jakichże mąk i kar dosyć na krzywdzicieli Krzyża?
- Słuchaj! - rzekł książę - Bogiem nie wojuj, bo Go nie oszukasz!
I położywszy ręce na ramionach Krzyżaka, potrząsnął nim silnie, on zaś stropił się zaraz
i począł łagodniejszym już głosem: