lektory on-line

Faraon - Strona 234

otrzymam od księcia nagrodę.
Mefres powstał i wydobył spod ornatu złoty medal.
- W imieniu najwyższej rady, której jestem członkiem - mówił Mefres - rozkazuję ci oddać
nam tego człowieka. Pamiętaj, że jego istnienie jest najwyższą tajemnicą państwową, i
zaprawdę, stokroć lepiej będzie dla ciebie, jeżeli całkiem zapomnisz, żeś go tu
zostawił...
Naczelnik policji znowu upadł na ziemię i - wyszedł tłumiąc gniew.
"Zapłaci wam za to pan nasz, książę następca, gdy zostanie faraonem!... - myślał. - A że
i ja oddam wam mojÄ… czÄ…stkÄ™, zobaczycie..."
Agenci stojący przed bramą zapytali go: gdzie jest więzień?...
- Na więźniu - odparł - spoczęła ręka bogów.
- A nasze wynagrodzenie?... - nieśmiało odezwał się starszy agent.
- I na waszym wynagrodzeniu spoczęła ręka bogów -rzekł naczelnik. - Wyobraźcie więc
sobie, że wam śnił się ten więzień, a będziecie czuli się bezpieczniejsi w waszej służbie
i zdrowiu.
Agenci milcząc spuścili głowy. Ale w sercach zaprzysięgli zemstę kapłanom pozbawiającym
ich tak pięknego zarobku.
Po odejściu naczelnika policji Mefres zawołał kilku kapłanów i najstarszemu szepnął coś
do ucha. Kapłani otoczyli Greka i wyprowadzili go z izby świętej. Lykon nie opierał się.
- Myślę - rzekł Sem - że człowiek ten, jako zabójca, powinien być wydany sądowi.
- Nigdy! - odparł stanowczo Mefres. - Na człowieku tym cięży nierównie gorsza zbrodnia:
jest podobny do następcy tronu...
- I co z nim zrobisz, wasza dostojność?
- Zachowam go dla najwyższej rady - mówił Mefres.-Tam, gdzie następca tronu zwiedza
pogańskie świątynie wykrada z nich kobiety, gdzie kraj jest zagrożony niebezpieczną
wojną, a władza kapłańska buntem, tam - Lykon może się przydać...
Nazajutrz w południe arcykapłan Sem, nomarcha i naczelnik policji przyszli do więzienia
Sary. Nieszczęśliwa nie jadła od kilku dni i była tak osłabiona, że nawet nie podniosła
siÄ™ z Å‚awy na widok tylu dygnitarzy.
- Saro - odezwał się nomarcha, którego znała dawniej - przynosimy ci dobrą nowinę.
- Nowinę?... - powtórzyła apatycznym głosem. - Syn mój nie żyje, oto nowina!... Mam
piersi przepełnione pokarmem, ale serce jest jeszcze pełniejsze smutku...
- Saro - mówił nomarcha - jesteś wolna... Nie ty zabiłaś dziecię.
Martwe jej rysy ożywiły się. Zerwała się z ławy i krzyknęła:
- Ja... ja zabiłam... tylko ja!...
- Syna twego, uważaj Saro, zabił mężczyzna, Grek, nazwiskiem Lykon, kochanek Fenicjanki
Kamy...
- Co mówisz?... - wyszeptała chwytając go za ręce. -O, ta Fenicjanka!... Wiedziałam, że
nas zgubi... Ale Grek?... Ja nie znam żadnego Greka... Cóż wreszcie mógłby zawinić Grekom
Nasi Partnerzy/Sponsorzy: Wartościowe Virtualmedia strony internetowe, Portal farmeceutyczny najlepszy i polecany portal farmaceutyczny,
Opinie o ośrodkach nauki jazy www.naukaprawojazdy.pl, Sprawdzony email marketing, Alfabud, Najlepsze okna drewniane Warszawa w Warszawie.

Valid XHTML 1.0 Transitional