lektory on-line

Syzyfowe prace - Stefan Żeromski - Strona 24

zdający do klasy wstępnej dziś miał być przesłuchiwany z rosyjskiego czytania, dopiero po upływie
tygodnia z arytmetyki, a znowu kiedy indziej z pacierza i katechizmu. Rodzice, czasami o kilkanaście
mil przybyli, bez upewnienia się, czy dzieci przyjęte będą, nie mogli odjechać. Stąd powstawały
namiętne szepty i zasięganie informacji.
Pani Borowiczowa miała wszystkiego trzy mile do Gawronek, ale również czuła się w Klerykowie jak
na szpilkach.
Żadnego egzaminu Marcin jeszcze nie zdawał; nie było też wcale pewności, czy będzie przyjęty,
wobec ogromnego napływu kandydatów. Wszystkie te okoliczności, połączone z obawą,
pragnieniem, z niepokojem o dom itd., sprawiały, że matka Marcinka była smutna i zdenerwowana.
Dość szybko chodziła po korytarzu prowadząc syna za rękę. Jej stara, niemodna mantylka,
wypłowiała parasolka i bardzo wiekowy kapelusz nie zwracały uwagi osób bogatszych, ale wpadły
zaraz w oko jegomościowi w czarnym surducie, w szerokich spodniach, schowanych w cholewy
grubych butów wyglancowanych szuwaksem. Jegomość był tęgi, czerwony na twarzy i miał widać
astmę, bo sapał ciężko i pokaszliwał.
— Proszę też pani — rzekł szeptem, przystępując do pani Borowiczowej — nic nie wiadomo, kiedy
egzamina?
— Nic nie wiem, mój panie. Pan syna oddaje?
— A chciałbym… Czwarty dzień siedzę. Nie wiem już, co robić nawet…
— Śpieszy się panu?
— A i jakże, proszę łaski pani, u mnie propinacja zwłoki nie cierpi. Akcyźny jeździ, a wiadomo, co to
akcyźny, jak gospodarza w domu nie masz. Raz człowieka nie masz, drugi raz, to on tam natychmiast
zada *corny* kawy z *czytrynÄ…*!
— Chłopiec do wstępnej klasy?
— Ma się wiedzieć, proszę łaski pani.
— Przygotowany?
— Ha, kto jego wie? Powiedział *korepetur*, że najpierwsza ranga.
Kiedy propinator zaczął szczegółowiej opowiadać o przygotowaniu swego syna, wszedł na korytarz
dyrektor gimnazjum. Był to stary i siwy człowiek, średniego wzrostu, z brodą krótko przystrzyżoną.
Szedł podniósłszy głowę i rzucał szybkie spojrzenia na prawo i na lewo spod ciemnoniebieskich
okularów. Znienacka wstrzymał się przed szynkarzem i głośno zawołał na niego:
— Wam czewo?
Gruby jegomość zapiął swój czarny surdut i uderzył się dłonią po karku.
— Kto pan jesteś? — pytał dyrektor coraz głośniej, natarczywiej i niegrzeczniej.
— Józef Trznadelski… — wybełkotał.
— Czego pan sobie życzysz?
— Syn… — szepnął Józef Trznadelski.
— Co syn?
— Do egzaminu…
Dyrektor zmierzył propinatora badawczym spojrzeniem od stóp do głów, dłużej zatrzymał wzrok na
Nasi Partnerzy/Sponsorzy: Wartościowe Virtualmedia strony internetowe, Portal farmeceutyczny najlepszy i polecany portal farmaceutyczny,
Opinie o ośrodkach nauki jazy www.naukaprawojazdy.pl, Sprawdzony email marketing, Alfabud, Najlepsze okna drewniane Warszawa w Warszawie.

Valid XHTML 1.0 Transitional