lektory on-line

Krzyżacy - Strona 229

jej w oczy, ona zaś, na wpół śmiejąca się, na wpół zawstydzona, próbowała mu zamykać
palcami powieki, niby nie mogąc takiego wzroku wytrzymać.
Lecz uwagę pana de Lorche zwrócił ogromny, siwy na karku i łopatkach niedźwiedź, który
niespodzianie wychynął z szuwarów w pobliżu strzelców. Książę strzelił do niego z kuszy,
a następnie wypadł ku niemu z oszczepem i gdy zwierz podniósł się, rycząc okropnie, na
zadnie łapy - skłuł go na oczach całego dworu tak sprawnie i szybko, że żaden z dwu
"brońców" nie potrzebował użyć topora. Pomyślał tedy młody Lotaryńczyk, że jednak
niewielu panów, na dworach których bawił po drodze, ważyłoby się na taką zabawę i że z
takimi książęty i z takim ludem ciężką może Zakon mieć kiedyś przeprawę i ciężkie przeżyć
godziny. Lecz w dalszym ciągu zobaczył skłute w ten sam sposób przez innych myśliwych
srogie, białokływe odyńce, ogromne, daleko większe i zacieklejsze od tych, na które
polowano w lasach Niższej Lotaryngii i w puszczach niemieckich. Tak wprawnych i dufnych w
siłę dłoni łowców ani też takich uderzeń oszczepem nie widział pan de Lorche nigdzie -
co, jako człowiek bywały, tłumaczył sobie tym, że wszyscy ci wśród niezmiernych borów
siedzący ludzie przywykają od dziecięcych lat do kuszy i oszczepu - za czym i do większej
w ich użyciu dochodzą od innych biegłości.
Polana usłała się wreszcie gęsto trupami wszelkiego rodzaju zwierząt, lecz łowom daleko
jeszcze było do końca. Owszem,
najciekawsza a zarazem najbardziej niebezpieczna ich cłwila miała dopiero nadejść, gdyż
otoka wparła właśnie na pustać kilkanaście żubrów i turów. Chociaż w lasach trzymały się
one zwykle osobno, szły teraz pomieszane razem, ale bynajmniej nie oślepłe z trwogi,
raczej groźne niż przerażone. Nie szły też zbyt szybko, jakby pewne w poczuciu okrutnej
siły, że złamią wszelkie zapory i przejdą - ziemia jednak zaczęła dudnić pod ich
ciężarem. Brodate byki, idące na czele gromady ze łbami nisko nad ziemią, zatrzymywały
się chwilami, jakby rozważając, w którą stronę uderzyć. Z potwornych ich płuc wydobywał
się głuchy ryk do podziemnego grzmotu podobny, z nozdrzów dymiło parą, a kopiąc śnieg
przednimi nogami, zdawały się upatrywać spod grzyw krwawymi oczyma ukrytego
nieprzyjaciela.
Tymczasem nawrotnicy podnieśli ogromny krzyk, któremu od strony głównej ławy i od
skrzydeł otoki odpowiedziały setki gromkich głosów; zawrzały rogi i piszczałki; zadrżała
puszcza aż hen do najdalszych głębin, a jednocześnie wypadły na polanę ze strasznym
harmidrem goniące po tropie psy kurpieskie. Widok ich wprawił w mgnieniu oka we
wściekłość samice mające przy sobie młode. Idące dotąd z wolna stado rozproszyło się w
szalonym pościgu po całej polanie. Jeden z turów, płowy, olbrzymi, niemal potworny byk,
ogromem żubry przenoszący, puścił się w ciężkich skokach ku szeregowi strzelców, zawrócił
ku prawej stronie polany, po czym, ujrzawszy o kilkadziesiąt kroków między drzewami
konie, zatrzymał się i hucząc, począł orać nogami ziemię, jakby podniecając się do skoku
i walki.
Na ten straszny widok nawrotnicy podnieśli krzyk jeszcze większy, w szeregu zaś myśliwych
Nasi Partnerzy/Sponsorzy: Wartościowe Virtualmedia strony internetowe, Portal farmeceutyczny najlepszy i polecany portal farmaceutyczny,
Opinie o ośrodkach nauki jazy www.naukaprawojazdy.pl, Sprawdzony email marketing, Alfabud, Najlepsze okna drewniane Warszawa w Warszawie.

Valid XHTML 1.0 Transitional