lektory on-line

Quo vadis - Henryk Sienkiewicz - Strona 223

wjeżdżał coraz głębiej, zimny, obojętny, pogardliwy. Chwilami uderzał laską po głowach
najzuchwalszych, tak jakby torował sobie drogę w zwykłym ścisku, i ta jego pewność, ten spokój
zdumiewały jednakże rozhukaną tłuszczę. Poznano go wreszcie i liczne głosy poczęły wołać:
— Petroniusz! Arbiter elegantiarum! Petroniusz!…
— Petroniusz! — zabrzmiało ze wszystkich stron.
I w miarę jak powtarzano to imię, twarze naokół stawały się mniej groźne, a wrzaski mniej wściekłe,
albowiem ów wykwintny patrycjusz, jakkolwiek nigdy nie zabiegał o łaski ludu, był jednak jego
ulubieńcem. Uchodził za człowieka ludzkiego i hojnego, a popularność jego wzrosła zwłaszcza od
czasu sprawy Pedaniusza Sekunda, w której przemawiał za złagodzeniem okrutnego wyroku
skazującego na śmierć wszystkich niewolników prefekta. Szczególniej tłumy niewolników kochały
go odtąd taką niepohamowaną miłością, jaką ludzie pognębieni i nieszczęśni zwykli miłować tych,
którzy okazują im choć trochę współczucia. Prócz tego w chwili obecnej dołączyła się i ciekawość, co
powie wysłannik cezara, nikt bowiem nie wątpił, że cezar wysłał go umyślnie.
On zaś, zdjąwszy z siebie swą białą, obramowaną szkarłatnym szlakiem togę, podniósł ją w górę i
począł nią wywijać nad głową na znak, że chce przemówić.
— Milczeć! Milczeć! — wołano ze wszystkich stron.
Po chwili uciszyło się istotnie. Wówczas wyprostował się na koniu i począł mówić donośnym,
spokojnym głosem:
— Obywatele! Niech ci, którzy mnie usłyszą, powtórzą słowa moje tym, którzy stoją dalej, wszyscy
zaś niechaj się zachowują jak ludzie, nie jak zwierzęta w arenach.
— Słuchamy! Słuchamy!…
— Zatem słuchajcie. Miasto zostanie odbudowane. Ogrody Lukulla, Mecenasa, Cezara i Agrypiny
będą dla was otwarte! Od jutra rozpocznie się rozdawnictwo zboża, wina i oliwy, tak aby każdy mógł
napełnić brzuch aż do gardła! Potem cezar wyprawi wam igrzyska, jakich świat nie widział dotąd,
przy których czekają was uczty i dary. Bogatsi będziecie po pożarze jak przed pożarem!
Odpowiedział mu pomruk, który rozchodził się tak od środka na wszystkie strony, jak rozchodzą się
fale na wodzie, w którą rzucił ktoś kamień: to bliżsi powtarzali dalszym jego słowa. Potem tu i
ówdzie ozwały się okrzyki gniewne lub potakujące, które zmieniły się wreszcie w jeden
powszechny, olbrzymi wrzask:
— Panem et circenses!…
Petroniusz owinął się w togę i przez czas jakiś słuchał nieruchomy, podobny w swej białej odzieży
do marmurowego posągu. Wrzask wzrastał, głuszył odgłosy pożaru, odzywał się ze wszystkich stron
i z coraz większych głębin, lecz wysłannik widocznie miał jeszcze coś do powiedzenia, albowiem
czekał.
I wreszcie, nakazawszy znów wzniesioną ręką milczenie, zawołał:
— Obiecuję wam panem et circenses, a teraz wydajcie okrzyk na cześć cezara, który was karmi,
odziewa, po czym idź spać, hołoto, albowiem niedługo świtać zacznie.
To rzekłszy zwrócił konia i uderzając z lekka laską po głowach i twarzach tych, którzy mu stali na
drodze, odjechał z wolna do pretoriańskich szeregów.
Nasi Partnerzy/Sponsorzy: Wartościowe Virtualmedia strony internetowe, Portal farmeceutyczny najlepszy i polecany portal farmaceutyczny,
Opinie o ośrodkach nauki jazy www.naukaprawojazdy.pl, Sprawdzony email marketing, Alfabud, Najlepsze okna drewniane Warszawa w Warszawie.

Valid XHTML 1.0 Transitional